Wrocław jest trzecim po Warszawie i Krakowie miastem, w którym wykonano badania floty samochodów oraz emisji spalin pochodzących z transportu drogowego. Na tej podstawie przygotowano propozycje kształtu strefy czystego transportu, w tym kryteriów wjazdu.
– Analizowane są trzy warianty oparte na typowych dla Wrocławia uwarunkowaniach terenowych, czyli z granicami opartymi na rzekach oraz nasypach kolejowych. Takie podejście rekomendowane jest przez miasta w Europie Zachodniej, w których funkcjonują już podobne strefy. Pierwszy z wariantów obejmuje tylko ścisłe centrum miasta, a zatem obszar zawarty wewnątrz Fosy Miejskiej i Odry. To zaledwie 0,6 proc. powierzchni Wrocławia, zamieszkały przez 1,6 proc. jego populacji – informuje Tomasz Stefanicki z Biura Zrównoważonego Rozwoju.
Autorzy raportu nie rekomendują wdrożenia tego „minimalnego rozwiązania” oceniając, że będzie ono niewystarczające, aby wpłynąć na jakość powietrza w mieście. Zalecają wdrożenie strefy, której granice oparte byłyby od południa na nasypie kolejowym przy Dworcu Głównym i dalej, od zachodu, wzdłuż nasypu linii kolejowej na Poznań, natomiast od północy i wschodu na Starej Odrze, łącząc się z terenami kolejowymi w okolicach skrzyżowania ulic Krakowskiej i Na Niskich Łąkach.

Prawdopodobny scenariusz
Eksperci rekomendują by do wrocławskiej strefy czystego transportu wjeżdżały samochody benzynowe nie starsze niż 25 lat. Rekomendowany limit wieku dla diesli to 20 lat.
fot. Bloomberg
Trzeci wariant wyznacza podobne granice na zachodzie i północy, jednak na wschodzie obejmuje całą Wielką Wyspę, a na południu sięgają do nasypu kolejowej obwodnicy towarowej, co oznacza, że poza osiedlami śródmiejskimi, włączają do strefy o zabudowie typowo mieszkaniowej, w tym Gaj, Huby, Tarnogaj, Powstańców Śląskich, Borek, a także Biskupin, Sępolno i Zalesie. To łącznie ponad 16 proc. obszaru Wrocławia zamieszkała przez prawie połowę populacji miasta. Autorzy raportu nie rekomendują tej granicy głównie ze względu na znacznie trudniejszą realizację i problemy wynikające z faktu, że w takiej strefie znalazłyby się m.in. odcinki dróg krajowych.
– Drugim kluczowym elementem rekomendacji są kryteria wjazdu do strefy. Tu również proponowane są trzy warianty. Pierwszy ustawia poprzeczkę na poziomie 30 lat [norma EURO 2 – przyp red. ] dla samochodów benzynowych oraz 25 lat [EURO 3 – przyp red.] dla diesli. Wprowadzenie przepisów w tym kształcie wykluczyło by z poruszania się po strefie ok. 2 proc. aut, generujących 4 proc. tlenków azotu i 16 proc. cząstek stałych. Ponieważ zakładana data wdrożenia strefy to rok 2025, odsetek ten będzie zapewne wyraźnie niższy i prawdopodobnie nie przełoży się znacząco na poprawę jakości powietrza w mieście – opisuje Tomasz Stefanicki.
Drugi wariant ustawia obejmuje zakazem wjazdu do stref auta starsze niż 25 lat dla silników benzynowych (EURO 3) i 20 lat (EURO 4) dla diesli i jest to wariant rekomendowany przez autorów raportu. W czasie przeprowadzania badań takie restrykcje objęłyby 13 proc. zeskanowanych pojazdów, przekładających się na 25 proc. emisji tlenków azotu oraz 58 proc. cząstek stałych. Oczywiście również w tym wypadku trzyletni okres pomiędzy badaniem a zakładanym wdrożeniem strefy znacznie zmniejszy te liczby, ale efekt powinien być zauważalny. Trzeci, najbardziej restrykcyjny wariant, to możliwość wjazdu do strefy dla benzynowych samochodów młodszych niż 20 lat i maksymalnie 15-letnie diesli. Oznacza to, że do takiej strefy nie wjechałaby jedna trzecia aut poruszających się dziś po Wrocławiu, odpowiedzialna za emisję blisko 40 proc. tlenków azotu i 85 proc. cząstek stałych. Wszystkie trzy warianty zakładają dwukrotną aktualizację kryteriów o jedną generację w latach 2028 i 2032.
Jak finalnie będzie wyglądała wrocławska strefa czystego transportu? O tym zdecydują mieszkańcy. Kolejnym krokiem jest zweryfikowanie założeń z ich oczekiwaniami. Miasto planuje w przyszłym roku przeprowadzenie konsultacji społecznych, a ich rozpoczęcie odbędzie się wiosną.
– To ważna decyzja i nie chcemy podejmować bez dokładnego rozpoznania uwarunkowań i zebrania argumentów wszystkich stron. Ostateczną decyzję podejmą radni miejscy – mówi Tomasz Stefanicki.