Szefowie WGI dowodzą swej niewinności

W wyniku decyzji sadu apelacyjnego, niemal w 17. rocznicę upadku Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI), sąd pierwszej instancji ponownie zaczął rozpatrywać kwestię odpowiedzialności menedżerów spółki za straty 1156 klientów. Prokuratura określiła je na 247,9 mln zł, ale przeliczając tę kwotę przez wartość przeciętnej pensji, na dzisiejsze pieniądze byłoby to 660 mln zł.

Zobacz także

Szefowie WGI strat klientów nie negują, ale przypisują je głównie działaniom Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), której następcą prawnym jest Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Ta ostatnia występuje zresztą w procesie jako oskarżyciel posiłkowy.

Drugie podejście:

Drugie podejście:

Po decyzji sądu apelacyjnego uchylającej wyrok uniewinniający menedżerów WGI i kierującej sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy w Warszawie, zajmuje się tym sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska.

MAREK WISNIEWSKI

17 i 19 maja 2023 r. odbyły się dwie pierwsze rozprawy. Twórcy WGI przedstawili na nich swoją wersję zdarzeń. Wynika z niej, że założona przez studentów w 1999 r. WGI przez pierwsze lata działała w pewnej próżni prawnej, a problemy zaczęły się po zmianie przepisów, co spółkę – będącą swoistym prekursorem inwestycji na foreksie – zmusiło do przekształcenia w podmiot licencjonowany.

Zmiana prawa wykreowała dom maklerski

O pomoc w przekształceniu WGI zwróciła się do kancelarii Domański Zakrzewski Palinka (DZP). Oskarżony Ł.K. tłumaczył to tym, że kancelaria ta miała długoletnie relacje z KPWiG, jak również zatrudniała byłych pracowników KPWiG.

– Całą formułę przekształcenia spółki stworzyła DZP – podkreślał Ł.K.

Zmiana formy działania sprowadziła się do tego, że WGI miała przekształcić się w dom maklerski (WGI DM). Jak twierdzi ŁK do WGI dotarły jednak sygnały, że lepsze byłoby TFI. DZP miała jednak obstawać przy domu maklerskim (WGI próbowała później powołać TFI, ale jej wniosek w tej sprawie nie został już rozpatrzony).

Według oskarżonego M.S. kancelaria DZP parła ku przekształceniu w dom maklerski, bo w pierwszym okresie funkcjonowania tego podmiotu wymagałoby to więcej konsultacji prawnych, co z kolei pozwałoby DZP wystawiać wyższe faktury.

WGI część aktywów miała ulokowane w nieistniejącej już amerykańskiej Wachovii Securities. Według Ł.K. okazało się, że Wachovia będąc formalnie domem maklerskim nie mogła zarządzać aktywami innego domu maklerskiego, jakim stała się WGI. DZP miała w tej sytuacji uzgodnić z KPWiG powstanie spółki WGI Consulting.

– Na żadnym etapie działalność WGI Consulting nie była naszą inicjatywą [tzn. zarządu WGI – red.] – podkreślał Ł.K.

Według MS to DZP miała wpaść na pomysł, że WGI Consulting będzie emitować obligacje. Dzięki temu środki klientów grupy nadal lokowane byłyby w Wachovii, bo WGI Consulting nie była domem maklerskim. Ci, którzy się na to nie zgodzili, dostali z powrotem pieniądze ulokowane w WGI.

– DZP wystąpiła do KPWiG z pismem opisującym tę koncepcje, a także odbyło się co najmniej jedno spotkanie z KPWiG, by to przedyskutować – twierdził M.S.

– Mam wrażenie, że DZP nie do końca przedstawiła KPWiG skalę zjawiska, z którym komisja będzie miała do czynienia – dodawał.

Opisywał, że w ramach pierwszej emisji za pośrednictwem WGI Consulting do Wachovii przetransferowano stokilkadziesiąt milionów złotych.

– To był moment, gdy KPWiG zdała sobie sprawę, że istotne sumy wychodzą z domu maklerskiego do spółki, która nie jest nadzorowana i w zasadzie od następnego dnia zaczynają się niekończące się kontrole w WGI DM – relacjonował M.S.

W październiku 2005 r. WGI podpisała umowę z Ernst &Young (EY) dotycząca badania wyceny obligacji.

– EY poprzez swój oddział w Stanach Zjednoczonych skontaktował się bezpośrednio z Wachovią i pobrał wszystkie dokumenty u źródła, tak by wyeliminować udział jakichkolwiek osób trzecich – w tym nas – w ich przekazywaniu. Raport EY potwierdził poprawność wycen obligacji WGI Consulting – zapewniał M.S.

Na początku sędzia zwróciła się do oskarżycieli posiłkowych o niezaśmiecanie akt sprawy. Chodziło jej o to, że cztery wnioski miały po kilkadziesiąt stron i były co do przecinka takie same.

Na kwestie przekształceń organizacyjnych miały nałożyć się problemy z systemem informatycznym. W trakcie testów wszystko miało być w porządku, ale po wgraniu wszystkich danych okazało się, że oprogramowanie generuje błędy i tym samym są problemy z rozpisaniem sald na rachunkach poszczególnych klientów WGI

– To prowadziło do tego, że raport generowany za ten sam okres w jednym tygodniu potrafił się różnić od raportu generowanego dla tej samej osoby pięć dni później – tłumaczył MS.

Kwietniowy przełom

W tej sytuacji oskarżony Ł.K. spotkał się z dyrektorem departamentu domów maklerskich KPWiG. W trakcie spotkania miał zaproponować „przemyślane”, czyli niepowodujące strat klientów, wygaszenie działalności grupy. KPWiG miała nie przekazać żadnej informacji zwrotnej. 4 kwietnia 2006 r. odebrała za to licencję WGI DM, dając firmie czas na rozliczenie się z klientami do 31 maja. Według M.S. był to termin absurdalnie krótki. KPWiG mając dotychczas do czynienia z domami maklerskimi operującymi jedynie na GPW, nie uwzględniła specyfiki działalności WGI. Objawiało się to również w nakazie zamknięcia wszystkich transakcji WGI DM.

– Pomijając transakcje stricte inwestycyjne było kilka walutowych transakcji zabezpieczających portfel w Wachovii – tłumaczył MS.

WGI zabezpieczało kurs dolara na poziomie 3,15 zł, a gdy syndyk ostatecznie sprzedawał te aktywa, zrobił to w dołku notowań dolara, za nieco ponad 2 zł.

– Tylko ta jedna okoliczność to dziesiątki milionów złotych strat – uczulał M.S.

Odebranie licencji WGI DM miało też skutkować zredukowaniem lewarów przyznanych polskiej firmie przez Wachovię. W efekcie aktywa na rachunku w Wachovii stopniały z 33 do 7 mln USD. Przesłane amerykańskim organom przez KPWiG informacje o praniu brudnych pieniędzy przez WGI spowodowały na dodatek tych aktywów. Odkręcił to dopiero syndyk WGI Consulting.

– W czasie gdy ten portfel leżał przez 1,5 roku do momentu, gdy wszystkie pozycje zostały zamknięte, a syndyk mógł już wycofać gotówkę, jego wartość wzrosła z 7 do 16,5 mln USD, czyli o około 135 proc. – mówił M.S.

Z tego wywodził, że gdyby KPWiG postępowała inaczej, to grupa WGI bez problemu rozliczyłaby się z klientami.

– W maju 2006 r. zorganizowaliśmy konferencję prasową, na której tłumaczyliśmy, w jaki sposób zbudowany jest portfel inwestycyjny spółek WGI i że potrzebujemy 1,5 roku, by wszystkie strategie mogły być zakończone według pierwotnych założeń – tłumaczył M.S.

Techniczny członek zarządu

Sędzi Annie Wierciszewskiej-Chojnowskiej te wywody w ramach swobodnych wypowiedzi oskarżonych niezbyt się podobały.

– Ja nie oczekuję od pana odpowiedzi na pytanie co się stało z pieniędzmi. Ja mam ustalić czy pańskie działania doprowadziły do wyrządzenia szkody – zwróciła uwagę oskarżonemu M.S. sędzia, sugerując zarazem, by bardziej odnosił się do postawionych mu zarzutów.

Tak postąpił trzeci oskarżony – A.S. Początkowo był dyrektorem generalnym WGI, co w dużej mierze odpowiadało obowiązkom dyrektora personalnego.

– Powołanie mnie na członka zarządu miało charakter techniczny, co też było przedmiotem moich ustaleń z dotychczasowym zarządem i zostało czytelnie przedstawione w statucie spółki – zaznaczył AS.

Podkreślił też, że nigdy nie podejmował czynności związanych z inwestycjami spółki oraz jej klientów. A.S jako jedyny skorzystał z prawa do odmowy odpowiedzi na pytania sądu i oskarżycieli. Ł.K. i M.S. będą na nie odpowiadać.

Poza prokuraturą i KNF po stronie oskarżenia występuje przez swoich pełnomocników grupa pokrzywdzonych. Czworo z nich złożyło wnioski o zastosowanie wobec oskarżonych środków zapobiegawczych w postaci poręczenia majątkowego (różne środki zapobiegawcze były w tej sprawie stosowane, ale prze lata przepychanek wygasły). Anna Wierciszewska-Chojnowska uznała, że na obecnym etapie nie ma żadnych okoliczności, które by to uzasadniały. Oskarżeni bowiem uczestniczą w rozprawach, nie ma też obaw o nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań.

– Oskarżonym grozi surowa kara, ale sama ta okoliczność nie może przemawiać za stosowaniem środka zapobiegawczego – tłumaczyła sędzia.

Odrzuciła też wniosek oskarżycieli posiłkowych o zezwolenie mediom, ze względu na ważny interes społeczny, na ujawnienie danych osobowych i wizerunku oskarżonych. Jej zarządzeniem nie można publikować imion i nazwisk oskarżonych.

Na samym początku sędzia zwróciła się do oskarżycieli posiłkowych o niezaśmiecanie akt sprawy. Chodziło jej o to, że cztery wnioski miały po kilkadziesiąt stron i były co do przecinka takie same.

– Jak jeden oskarżyciel posiłkowy złoży pismo, to i tak sąd musi się nad tym pochylić – podkreśliła Anna Wierciszewska-Chojnowska.

Previous Article

Zachodnie wizje przyszłości świata

Next Article

Banki byczo nastawione do akcji i obligacji

You might be interested in …

Komentarz po sesji: Tydzień w zawieszeniu

Adam Stańczak, analityk DM BOŚ opublikowano: 2023-11-24 18:11 Sesje piątkowe na rynkach europejskich zostały podporządkowane czekaniu na powrót do gry rynków amerykańskich, które otworzyły się dziś na skrócone sesje i finalnie nie wysłały w stronę innych […]

DM BDM obniżył rekomendację dla Relpolu

opublikowano: 2023-09-26 12:51 Krzysztof Pado, analityk DM BDM, obniżył rekomendację dla akcji Relpolu z “kupuj” do “trzymaj”. Wycena to 8,62 zł. Posłuchaj Zostań subskrybentem i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl W raporcie z […]