“Straight story” 1999 – film o nas

To co właściwie takiego specjalnego jest w tobie albo o sobie możesz powiedzieć? Czego dokonałeś? Kim jesteś? Specjalnym?

A może nikim, specjalnym. Może rachunki z życia, wolałbyś, przynajmniej część z nich, spalić, zapomnieć o nich albo schować do szuflady?

Alvin Straight jechał do brata. Jechał bo chciał. Bo był uparty. To taka cecha dawnych ludzi. U nas się mówiło, stara wiara nie odpuszcza. Dzisiaj… wszystko się rozpuszcza, w krzyku, kurzu, zamęcie, wrzasku, natłoku słów, obrazów, emocji, świateł.

Film biegnie prosto i powoli, jak szalona podróż małym ciągnikiem do strzyżenia trawników. Przez 100, 200, 300 kilometrów. Świeci słońce, pada deszcz. Mija się ludzi. Rozmaitych. Pewnych siebie, pogubionych, zainteresowanych. Co właściwie jest w człowieku, co czyni go wartościowym, wielkim. Co takiego jest w tobie? We mnie? Potrafimy szczerze odpowiedzieć na to pytanie? Za kogo się uważamy?

Córce Alvina, po wypadku jej dziecka, te dzieci odebrano. Uznano, że nie jest umysłowo sprawna. Żyje z ojcem, który jest schorowanym starcem, teraz, w filmie, jadącym miniciągnikiem, by dotrzeć do brata.

Naprawdę sądzisz, że trzeba czegoś więcej? Ten opętańczy pęd, za specjalnymi efektami, za suuuuper zdjęciami, za… byciem kimś… Kim niby mielibyśmy być? Influencerami na jakimś – znów to słowo – opętanczym serwisie?

O muzyce trudno coś powiedzieć. Bo muzyka jest. Jest częścią filmu, częścią przestrzeni, częścią uczuć. Jak zawsze chyba w przypadku tego kompozytora, bo to Angelo Badalamenti tworzył i wykonywał ścieżkę filmową. Kreacje są przekonywujące. Realizacja miejscami surowa, bardzo surowa, innym znowu razem trochę poetycka.

Lynch zabiera widza w podróż razem z Alvinem. Nie ma w niej jakichś super spraw i rzeczy. Jest trochę prawdy, trochę bólu, jak to w życiu. Jest taki wniosek, że wszyscy nawzajem możemy być dla siebie wartością. Wielką. Nieskończoną. Że ona sie bierze z tego, że jest się człowiekiem. A to znaczy, że jest się uczciwym wobec drugiego, może otwartym na drugiego, bez stresu, oczekiwań, prób wykorzystania czy osiągnięcia czegokolwiek.

Ponoć jako bracia, Alvin i ten, do którego jechał patrzyli razem w gwiazdy. I chyba na tym polega bycie człowiekiem. Żeby patrzeć w gwiazdy i żeby być zdolnym do tego, żeby to robić razem. Piekny, nastrojowy i prosty film. Mi najbardziej utkwiło a pamięci pytanie młodego człowieka kierowane do starca: “Co jest najgorsze w starości?”. Alvin odpowiada – “Pamięć o tym, jak się było młodym”. I śmiesznie i ciekawie. W chwili wolnego czasu warto obejrzeć. A wieczorem, można posłuchać ścieżki dźwiękowej. Polecam…

Previous Article

Konfederacja i jej „Konstytucja Wolności”. Moja (subiektywna) opinia

Next Article

Pani Joanna z Krakowa zdradzona

You might be interested in …

CUDA TYLKO W OSTREJ BRAMIE

Cuda mogą zdarzać się w wileńskiej Ostrej Bramie dzięki tamtejszej Matce Boskiej Ostrobramskiej, która jest bardzo ważną częścią polskiej tradycji religijnej i historycznej. Jednak cud nie zdarzy się w samym Wilnie podczas szczytu NATO. Zresztą […]

Jak nam się piłkarskie drogi z Europą rozeszły…

53 lata temu w wielkim finale Pucharu Europy Zdobywców Pucharów (dla młodszych czytelników informacja: to były, de facto, drugie, ale znacznie bardziej prestiżowe niż obecna Liga Europy, klubowe mistrzostwa naszego kontynentu w których, tak jak […]