Rower daje mi wolność

Łukasz Bzdzion, naukowiec z PAN, założył spółkę Bioceltix, która wprowadza nowe leki dla zwierząt. Łączenie pracy naukowej z biznesem jest stresujące, więc żeby oczyścić głowę, katuje połączenie szosy i górala.

Przyjemne z pożytecznym:

Przyjemne z pożytecznym:

Łukasz Bzdzion, założyciel Bioceltiksu, trenuje na 20-kilometrowej trasie szutrowej wzdłuż Odry. Przemierza ją dwa razy dziennie. To wystarczy, by utrzymać formę i naładować akumulatory na kolejny dzień.

Tomasz Walków

Sześcioletni czekoladowy labrador Vito często miewa grzybicę w uszach. Z wilgoci, od pływania. To przypadłość tej rasy. Wystarczy wcierać maść Triderm w psie ucho i po trzech dniach grzyba nie ma. To lek sterydowy z antybiotykiem (substancje czynne: betametazon, gentamycyna, klotrymazol)… dla ludzi, na receptę.

W mieście opiekunowie zwierząt z reguły korzystają z usług lekarzy weterynarii, którzy przepisują ich pupilom leki – czasem, jeśli trzeba, także te dla ludzi. Ale już na wsiach lekarz przyjeżdża raczej do koni, krów, świń. Jeśli już opiekunowie leczą psa, to właśnie lekami dla ludzi. Na przykład na biegunkę – nifuroksazyd. Otwiera się kapsułkę i wsypuje do ryżu, jeśli zwierz na diecie.

Po co więc wymyślać, produkować i wprowadzać nowe leki dla psów, skoro skuteczne – i w dodatku tańsze – są preparaty dla ludzi?

– Ciekawa historia. Ale niestety muszę zmartwić wszystkich, którzy tak leczą zwierzęta. Ta praktyka jest nielegalna w świetle prawa farmaceutycznego. Nie można stosować tzw. kaskady ekonomicznej, czyli wykorzystywać w leczeniu zwierząt korzystniejszych cenowo produktów leczniczych zarejestrowanych dla ludzi, jeśli dostępne są produkty lecznicze weterynaryjne. Należy też pamiętać, że bezpieczeństwo konkretnego leku jest badane na gatunku docelowym, tzn. leków ludzkich na ludziach (I faza badań klinicznych), a w przypadku produktu dla psów – na psach (Target Animal Safety). Lek bezpieczny dla ludzi może wywoływać skutki uboczne u psów. Zatem istnieje uzasadniona potrzeba rozwijania skuteczniejszych i bezpieczniejszych leków weterynaryjnych – odpowiada Łukasz Bzdzion, założyciel spółki Bioceltix.

Rozwija te leki od 2016 r. Wiadomo, że wprowadzenie nowego leku na rynek to droga przez mękę. Trwa wiele lat: od badań przez testy i zgody po licencje. Jest ryzyko, że lek nie przyjmie się na rynku. Do końca nie wiadomo, jakie będą skutki uboczne. Ponadto prowadzenie badań i równoczesne zajmowanie się biznesem także jest trudne. Zazwyczaj laboratoria skupiają się na badaniach. Jak to pogodzić?

Pełnoprawni członkowie rodziny

Trudne początki:

Trudne początki:

Rozwijając biznes, musiałem zmienić myślenie, planując prace badawczo-rozwojowe. Często hamować czysto naukową ciekawość na rzecz planowania eksperymentów, które będą miały uzasadnienie biznesowe. Nie było to proste. Ale przez kilka lat nauczyłem się tego. Obecnie sam ukierunkowuję ludzi, którzy przychodzą do Bioceltiksu z nauki, na odpowiedni tor myślenia i planowania eksperymentów – przyznaje Łukasz Bzdzion.

Tomasz Walków

Łukasz Bzdzion ma teorię, że rynek kapitałowy i inwestorzy są przyzwyczajeni do realiów biotechnologii ludzkiej. Tam czas potrzebny na wprowadzenie leku na rynek jest długi i wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Czas i wysokie koszty niosą również ryzyko niepowodzenia.

Tymczasem w biotechnologii weterynaryjnej stosunek korzyści do ryzyka jest lepszy. Co nie oznacza, że wprowadzenie leku weterynaryjnego na rynek jest proste i pozbawione ryzyka. Proste nie jest. Ale czas potrzebny na jego wprowadzenie jest znacznie krótszy. To bezpośrednio przekłada się na koszty, które również są znacznie mniejsze niż w biotechnologii ludzkiej.

W weterynarii są dwie najważniejsze fazy kliniczne rozwoju leku: bezpieczeństwa (TAS, Target Animal Safety) i skuteczności (terenowe badanie kliniczne na pacjentach). Można założyć, że przy dobrej dynamice prac na każdą fazę potrzeba od 1 do 1,5 roku.

Po zakończeniu fazy klinicznej regulator rynku (EMA, Europejska Agencja Leków) ustawowo ma rok na procedowanie wniosku i wydanie decyzji. Na fazę badawczo-rozwojową potrzeba zazwyczaj dwóch, trzech lat, więc czas wprowadzenia leków weterynaryjnych na rynek jest zdecydowanie krótszy.

Trendy społeczne także sprzyjają rozwojowi biotechnologii weterynaryjnej – młodej, dynamicznie rozwijającej się dziedziny. Obecnie traktujemy zwierzęta towarzyszące jak pełnoprawnych członków rodziny. Coraz więcej pupili znajduje się pod stałą opieką weterynaryjną. Nie szczędzimy kosztów na ich leczenie, jednocześnie poszukując skuteczniejszych i bezpieczniejszych metod.

Tę tendencję zauważyły weterynaryjne koncerny farmaceutyczne, które chcą mieć w portfolio produkty biologiczne. To rynek bogaty w fuzje i przejęcia, dający start-upom szansę biznesową w kontekście rozwijanych leków.

Siła komórek macierzystych

W laboratorium:

W laboratorium:

Rozwijając leki, skupiamy się na ich potencjale do immunomodulacji. Mówiąc prościej, do zdolności skutecznego zarządzania stanem zapalnym. Dzięki temu leki oparte na komórkach macierzystych mogą uderzać w przyczynę choroby, a nie tylko leczyć objawy jak większość dostępnych leków – wskazuje Łukasz Bzdzion.

Tomasz Walków

W Unii Europejskiej jest 70 mln psów. Co piąty cierpi z powodu zmian zwyrodnieniowych stawów i atopowego zapalenia skóry. To obszary terapeutyczne, na których koncentruje się Bioceltix.

– Pogodzenie nauki z biznesem nie było proste. Zwłaszcza że pracując naukowo w Instytucie Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, koncentrowałem się głównie na badaniach podstawowych. Rozwijając biznes, musiałem zmienić myślenie, planując prace badawczo-rozwojowe. Często hamować czysto naukową ciekawość na rzecz planowania eksperymentów, które będą miały uzasadnienie biznesowe. Nie było to proste. Ale przez kilka lat nauczyłem się tego. Obecnie sam ukierunkowuję ludzi, którzy przychodzą do Bioceltiksu z nauki, na odpowiedni tor myślenia i planowania eksperymentów – przyznaje Łukasz Bzdzion.

Jego firma ma przewagę nad konkurencją, bo jej leki bazują na komórkach macierzystych.

– Rozwijając leki, skupiamy się na ich potencjale do immunomodulacji. Mówiąc prościej, do zdolności skutecznego zarządzania stanem zapalnym. Dzięki temu leki oparte na komórkach macierzystych mogą uderzać w przyczynę choroby, a nie tylko leczyć objawy jak większość dostępnych leków. Dodatkowo są naturalne dla organizmu, więc nie powodują skutków ubocznych, jak większość klasycznych leków powstałych w wyniku syntezy chemicznej – to związki, które nie występują naturalnie w organizmie – tłumaczy naukowiec.

Początki działalności Bioceltiksu nie były łatwe.

– Z perspektywy czasu wiem, że głównym powodem była bariera komunikacyjna na linii pomysłodawca naukowiec – inwestor biznesmen. Mówiłem tak, że nikt mnie nie rozumiał, przynajmniej w grupie potencjalnych inwestorów. Funkcjonując na co dzień w środowisku naukowym, wypowiadałem się jak naukowiec, a nie innowator z naukowym doświadczeniem. Biznesowego podejścia do tematu nauczył mnie dopiero dr Paweł Wielgus – pierwszy inwestor, partner biznesowy, członek zarządu Bioceltiksu – naukowiec z twardym, biznesowym doświadczeniem, który zrozumiał mój naukowy wywód na temat terapeutycznego wykorzystania allogenicznych mezenchymalnych komórek macierzystych – wspomina Łukasz Bzdzion.

W firmie odpowiada za aspekty technologiczne, Paweł Wielgus za biznesowe. Realizują trzy projekty leków dla dwóch gatunków zwierząt. Najbardziej zaawansowany projekt dotyczy zmian zwyrodnieniowych stawów u psów. Drugi – atopowego zapalenia skóry u psów, trzeci – zapalenia stawów u koni. Niemal każdy koń sportowy trafia do kliniki z powodu zapalenia stawów, które manifestuje się kulawizną. To wynik nadmiernego obciążenia układu lokomotorycznego. Konie sportowe to biznes, więc każde wyłączenie z zawodów powoduje straty finansowe. Takie wyłączenie może być przyczyną kontuzji lub karencji wynikającej z zastosowania niedozwolonych w sporcie leków sterydowych traktowanych jako doping. Stosowanie leków bazujących na komórkach macierzystych, które naturalnie występują w organizmie, znosi to ograniczenie i koń może szybciej wrócić do sportu.

Z dala od internetu

Sprzęt:

Sprzęt:

Biznesmen ma rower gravelowy i rower MTB – karbonowy full Scott Spark 920 o skoku 120 mm i osprzęcie Sram GX Eagle 12-rzędowy. Do zadań specjalnych w wymagającym terenie.

Tomasz Walków

Łukasz Bzdzion zawsze uprawiał sport, zwłaszcza jazdę na rowerze. Jego pierwszy rower to różowy pelikan. Później były wigry 3 i wycieczki bickepackingowe nad Wartę. Kiedy pojechał do Stanów Zjednoczonych z ramach programu Work and Travel, w przeciwieństwie do większości kolegów, którzy zarobione pieniądze wydawali na sprzęt komputerowy, kupił swój pierwszy profesjonalny rower górski (hardtail) marki Scott. Przemierzał nim bezdroża przez kilka lat. Chciał też posmakować szosy, ale słuchając o przygodach kolegów z kierowcami na polskich drogach, uznał, że stosunek ryzyka do korzyści jest zbyt duży, by inwestować w rower szosowy.

Sytuacja odmieniła się dwa lata temu. Znajomi opowiadali mu o doświadczeniach z rowerem gravelowym. Początkowo podszedł do tematu ostrożnie. Kupił gravela z niższej półki cenowej (Romet Aspre 2 na pełnym Shimano GRX), by sprawdzić, czy to rower dla niego. To był strzał w dziesiątkę, więc po roku zmienił maszynę na rower o lepszych parametrach, dostosowany do jego potrzeb. To polska marka Rondo Ruut CF2. Karbonowa rama, osprzęt Sram Rival. Rower został doposażony w koła karbonowe na lekkich piastach i kasetę 11-rzędową z tyłu o rozpiętości 10-52, co pozwala zwiększyć zakres przełożeń i atakować podjazdy o większym nachyleniu.

Sezon przez cały rok:

Sezon przez cały rok:

Staram się wsiadać na rower niezależnie od pogody – co najmniej trzy razy w tygodniu i raz w weekend, dostosowując ubranie do warunków atmosferycznych – mówi Łukasz Bzdzion..

Tomasz Walków

Oprócz gravela ma jeszcze rower MTB – karbonowy full Scott Spark 920 o skoku 120 mm i osprzęcie Sram GX Eagle 12-rzędowy. Do zadań specjalnych w wymagającym terenie.

– Rower daje mi wolność. Pozwala oczyścić głowę. Jest doskonałą odskocznią od trudów życia i wspiera zachowanie balansu. Redukuję stres wraz z tkanką tłuszczową, pokonując setki kilometrów miesięcznie. Niezmiernie trudno jest wygospodarować wolny czas i móc go spożytkować na własne hobby. Wykorzystuję więc rower jako środek transportu do pracy, łącząc przyjemne z pożytecznym. Resetuję głowę, przygotowując się na nowe wyzwania, i jednocześnie odbywam trening na 20-kilometrowej trasie szutrowej wzdłuż Odry. Przemierzam ją dwa razy dziennie. To wystarczy, by utrzymać formę i naładować akumulatory na kolejny dzień. Podczas drogi do pracy ustalam harmonogram dnia i precyzuję treść mejli, które wysyłam po przyjeździe do biura. Dotleniony mózg jest bardziej wydajny. Mój sezon rowerowy trwa cały rok. Staram się wsiadać na rower niezależnie od pogody – co najmniej trzy razy w tygodniu i raz w weekend, dostosowując ubranie do warunków atmosferycznych. Zimą, kiedy pogoda odbiera przyjemność z jazdy, wsiadam na trenażer, łącząc trening ze słuchaniem ulubionych podcastów. Latem w weekendy zazwyczaj pobudka o piątej, szóstej i wyjazd z kolegami w dłuższą 100–200-kilometrową trasę. Sezon letni obfituje w wyścigi gravelowe, które są dobrą okazją weryfikacji formy. Po wyścigu jest okazja do spotkań przy kraftowym piwie – przyznaje Łukasz Bzdzion.

Równowaga:

Równowaga:

Rower jest doskonałą odskocznią od trudów życia i wspiera zachowanie balansu. Redukuję stres wraz z tkanką tłuszczową, pokonując setki kilometrów miesięcznie – mówi Łukasz Bzdzion.

Tomasz Walków

Od jakiegoś czasu przypina rower do kampera i rusza w trasę.

– Kamper, rower i bikepacking to dla mnie kwintesencja bycia wolnym. Taki zestaw pozwala na pełną spontaniczność. Nie ma nic przyjemniejszego niż zasypianie i budzenie się w towarzystwie dzikich zwierząt, z pięknym widokiem na góry, codziennie innym. Z dala od metropolii i internetu. Zasmakowaliśmy tego uczucia w tym roku, wybierając się na majówkę w niemiecką Frankenjurę. To mekka dla wspinaczy i kolarzy preferujących kierownicę z barankiem lub rowery z prostą kierownicą i pełną amortyzacją. Już tęsknię za karawaningiem. Na pewno będę kontynuował takie przygody. W planach mam jeziora Garda i Como we Włoszech. Pojawił się też pomysł rowerowej Chorwacji – zapowiada naukowiec.

© ℗

Previous Article

Najgorszy rok juana od 28 lat

Next Article

Putin: Rosja jednym z największych dostawców ropy i gazu do Chin

You might be interested in …

Rumunia pozyskała 3,25 mld EUR z emisji euroobligacji

Tadeusz Stasiuk, Bloomberg opublikowano: 2023-09-12 12:56 Rumunia wyemitował dwie transze euroobligacji z których pozyskała 3,25 mld EUR. Środki mają sfinansować wyższy deficyt budżetowy, informuje Bloomberg. Posłuchaj Zostań subskrybentem i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w […]

Największy od trzech tygodni wzrost ceny gazu w Europie

Bloomberg, MD opublikowano: 2023-09-19 19:16 Gaz ziemny zdrożał we wtorek po wiadomości o przerwie w dostawach z norweskiego złoża Troll w środę, informuje Bloomberg. Posłuchaj Zostań subskrybentem i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl […]

Trzecia z rzędu przecena ropy

Choć początek dnia na rynku ropy wyglądał dosyć obiecująco, jednak surowiec ponownie finiszował w czerwonych odcieniach, notując trzecią z rzędu stratę. Inwestorzy – przynajmniej na razie – bardziej podatni wydają się być na informacje związane z nadpodażą surowca niż z prognozowanym wzrostem […]