Na finiszu sesji indeks blue chipów Dow Jones IA zniżkował o 0,75 proc. Wskaźnik szerokiego rynku S&P500 tracił 0,85 proc. Z kolei technologiczny Nasdaq spadał o 0,96 proc.
Dla giełdowych inwestorów jednym z najważniejszych wydarzeń, które wpłynęło na zachowanie giełd w czwartek było wystąpienie szefa Fed. Jerome Powell wpierw swoimi wypowiedziami wymusił spadki, w dalszej reakcji gracze podbili indeksy, by następnie utrzymać sporą nerwowość i zakończyć dzień pod kreską. Ta zmienność w dużej mierze podyktowana była niezdecydowaną i niejednoznaczną postawą samego Powella odnośnie stóp procentowych. Teoretycznie kierujący pracami amerykańskich władz monetarnych przyznał, że wykazywana przez gospodarkę siła i potencjał oraz odporność rynku pracy mogą wymagać kolejnych podwyżek stóp procentowych by utrzymać inflacje w ryzach. Jednak przyznał równocześnie, że Fed działa bardzo rozważnie i z dużą ostrożnością podchodzi do ewentualnej kolejnej podwyżki stóp procentowych. W jego opinii, inflacja jest w dalszym ciągu zbyt wysoka i prawdopodobnie będzie wymagać niższego wzrostu gospodarczego, zauważając jednocześnie, że najnowsze dane wskazują na postęp w kierunku spowolnienia cen. Czyli odnośnie decyzji jakie mają zapaść na kolejnych posiedzeniach FOMC (następne 31.10-1.11) na dwoje babka wróżyła.
Do tej pory rynki dawały większe szanse na utrzymanie dotychczasowego poziomu stóp w listopadzie.
Czwartkowe dane z rynku pracy wydają się jednak w pełni uzasadniać, ze drzwi do dalszego podnoszenia kosztów finansowania zewnętrznego powinny jednak pozostawać otarte, choćby z uwagi właśnie na rozgrzany ten segment rynku. Dane o tzw. nowych bezrobotnych ponownie bowiem zaskoczyły. Ich liczba nieoczekiwanie spadła do 198 tys. co jest najniższą wartością od dziewięciu miesięcy. Oznacza to, że rynek pracy jest nadal rynkiem pracownika, co zwiększa presję na wzrost wynagrodzeń, co z kolei jest czynnikiem wysoce inflacjogennym.
Z kolei o negatywnych trendach w gospodarce przekonywać mogły odczyty dotyczące indeksu oddziału Fed z Filadelfii oraz raport o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Popularny wskaźnik Philly Fed co prawda wzmocnił się, ale mniej niż oczekiwano (do -9 pkt), pozostając jednak pod progiem zera procent w strefie kurczenia się aktywności przemysłowej.
Z kolei sprzedaż wcześniej posiadanych domów w USA spadła do najniższego poziomu od 2010 r. w związku z dalszym pogorszeniem się ich przystępności cenowej.
Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych zahamowała zwyżkę, która zbliżyła ją do psychologicznego poziomu 5 proc. W przypadku dwuletnich papierów, które są mocno wrażliwe na zbliżające się decyzje Fed, zyski osłabiły się.
Wyraźna przecena stała się udziałem akcji Tesli. Spadki były pokłosiem rozczarowania wynikami producenta samochodów elektrycznych dotyczących marży brutto, zysku i przychodów w trzecim kwartale. Spółka otrzymała dodatkowy cios od samego szefa, Elona Muska, który wyraził zaniepokojenie wysokimi stopami procentowymi wpływającymi na popyt.
W przeciwną stronę podążał kurs walorów Netflixa. Lider rynku streamingu treści wideo po środowej sesji pochwalił się nadspodziewanie dobrymi wynikami kwartalnymi, a w czwartek zaanonsował, że podnosi ceny niektórych swoich planów w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji po dodaniu 9 milionów użytkowników w trzecim kwartale.