Część branży automotive twierdzi, że koncerny motoryzacyjne ograniczają konkurencję na rynku, reglamentując dostęp do informacji. Domaga się rewolucji w przepisach. Bruksela nie widzi problemu.
Do końca stycznia kraje unijne mają ustosunkować się do propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej zmian w przepisach MVBER (z ang. motor vehicle block exemption regulation, w Polsce częściej nazywanych GVO, z niemieckiego).
To dzięki tym przepisom możliwe jest m.in. wykonywanie przeglądów i napraw samochodów w niezależnych warsztatach bez utraty gwarancji producenta. Regulacje zapewniają im m.in. dostęp do niezbędnych informacji technicznych od producentów aut.
Obowiązujące obecnie przepisy wygasają w maju. KE, która przyglądała się im przez kilka miesięcy, doszła do wniosku, że nie wymagają głębokich zmian, i chce je wprowadzić na następne pięć lat z kosmetycznymi poprawkami. Zdaniem głównych zainteresowanych, czyli niezależnych serwisów i producentów części, prawo wymaga jednak znacznie dalej idącej reformy, bo nie nadąża za szybko zmieniającą się technologią.
Branża twierdzi, że producenci samochodów ograniczają jej dostęp do informacji z komputerów pokładowych, co często uniemożliwia dokonanie naprawy. Warsztaty mają też problem z tzw. captive parts (z ang. części zmonopolizowane) – ich wymiana wymaga oprogramowania kodującego, do którego często mają dostęp tylko autoryzowani operatorzy. Wszystko to podnosi koszty i szkodzi rynkowi.
– Producenci samochodów nie dopuszczają nikogo do danych. Stawia to ich na pozycji panów i strażników całego procesu naprawy – mówi Sylvia Gotzen, prezes Międzynarodowej Federacji Niezależnych Dystrybutorów Motoryzacyjnych (FIGIEFA), należącej do koalicji organizacji branżowych reprezentujących podmioty zatrudniające łącznie w Europie 3,5 mln osób.
© ℗