W grudniu ubiegłego roku do ministerstw sprawiedliwości i finansów wpłynęła interpelacja poselska, alarmująca o skutkach ubocznych szykowanej ustawy windykacyjnej. Odczuje je kilka milionów dłużników , którzy będą musieli zapłacić podatek od umorzonych zobowiązań.
Grube miliardy
W projekcie ustawy zawarty został zakaz polubownej windykacji wierzytelności, których z powodu przedawnienia wierzyciele nie mogą dochodzić przed sądem. Jarosław Sachajko, poseł Kukiz 15 i autor interpelacji, podkreśla, że w związku z tym istnieje wysokie ryzyko, że wierzytelności te staną się bezwartościowe i niemożliwe do wyegzekwowania, a tym samym firmy windykacyjne (będące zazwyczaj wierzycielami wtórnymi) prawdopodobnie masowo je umorzą. Dłużnicy otrzymają od firm windykacyjnych roczną informację PIT i będą musieli zapłacić podatek dochodowy od wartości umorzonych długów wraz z odsetkami.
– W konsekwencji dłużnik, zamiast uiszczać dobrowolnie comiesięcznie niewielkie kwoty wynikające z ustalonego z windykatorem planu spłaty [często rozpisanego na lata, bez kosztów i odsetek – red.], zmuszony będzie do natychmiastowej zapłaty podatku dochodowego od całej wartości umorzonej wierzytelności. Wielu dłużników jest w bardzo słabej kondycji finansowej, więc konieczność uiszczenia takiej jednorazowej spłaty może być dla nich nie do udźwignięcia – czytamy w interpelacji.
W uzasadnieniu do projektu ustawy windykacyjnej Ministerstwo Sprawiedliwości podało, że łączna wartość przedawnionych wierzytelności w portfelach firm windykacyjnych może wynosić 130 mld zł. Przychody z innych źródeł (a takim jest umorzenie przedawnionych wierzytelności) są rozliczane na zasadach ogólnych, co oznacza 17 proc. podatku. Łączna wartość zobowiązań podatkowych z tytułu ich umorzenia wyniosłaby więc ponad 20 mld zł.

Bez ciśnienia:
Umorzenie przedawnionych wierzytelności nie musi oznaczać dla podatnika bezwzględnej konieczności natychmiastowej zapłaty podatku – uspokaja Artur Soboń, wiceminister finansów.
fot. Marek Wiśniewski/Puls Biznesu
Pewne podatki
Jak napisał Benjamin Franklin w liście do Jean-Baptiste Leroy’a: „Na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki”. Potwierdza to odpowiedź Ministerstwa Finansów (MF).
„Dłużnik umorzonej wierzytelności (…) uzyskuje korzyść majątkową w postaci zwolnienia z obowiązku zapłaty zobowiązania, które w przeszłości realnie otrzymał i którego na skutek przedawnienia nie musi oddać, co w konsekwencji prowadzi do braku uszczerbku w jego uprzednio powiększonym (kosztem innego podmiotu) majątku” – czytamy w odpowiedzi wiceministra Artura Sobonia na interpelację.
Taki szczęśliwiec jest więc zobowiązany do wykazania uzyskanych z tego tytułu przychodów w rocznym zeznaniu podatkowym (na formularzu PIT-36).
Wiceminister podkreśla, że generalne wyłączenie z opodatkowania dochodu powstałego na skutek umorzenia przedawnionych wierzytelności stałoby w sprzeczności z zasadą sprawiedliwości społecznej i podatkowej. Powodowałoby to uprzywilejowanie dłużników nieregulujących zobowiązań.
Wskazuje jednocześnie, że zarówno ustawodawca, jak i w szczególnych przypadkach MF, zwalnia z opodatkowania przychody z umorzonych wierzytelności, „gdy pobór podatku z tego tytułu nie jest zasadny z uwagi na interes społeczny, publiczny, jak i ważny interes podatników”. Podatnik może wystąpić o odroczenie terminu płatności, rozłożenie podatku na raty lub jego umorzenie w całości lub części. Czy państwo będzie skore do rezygnowania z dochodów podatkowych?
Zapchane sądy
– W interpelacji ponownej zapytam, ile takich wystąpień podatników z prośbą o odstąpienie od poboru podatku PIT od umorzonych wierzytelności Ministerstwo Finansów otrzymało dotychczas i ile z nich zostało rozpatrzonych pozytywnie – zapowiada Jarosław Sachajko.
Proponuje zapisanie w ustawie, by osoby pobierające wynagrodzenie minimalne lub najniższą emeryturę nie płaciły podatku.
– Odciążyłoby to w dużej mierze urzędy skarbowe od rozpatrywania wniosków o odstąpienia od poboru podatku – wyjaśnia poseł.
Zator grozi nie tylko skarbówce. Skorzystanie przez dłużnika z instytucji sprzeciwu zaproponowanej w projekcie ustawy, będzie oznaczać skierowanie wierzytelności na drogę postępowania sądowo-egzekucyjnego.
– Jeśli kolejnych kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy spraw wpłynie do sądów i trafi na wokandę z powodu instytucji sprzeciwu, może to doprowadzić do całkowitego paraliżu systemu sądownictwa – mówi Jarosław Sachajko.

Wszystkie wątpliwości:
Ministerstwo Sprawiedliwości, w którym za projekt ustawy odpowiada wiceminister Marcin Warchoł, obiecuje, że na początku roku opublikuje komplet uwag do ustawy windykacyjnej, nadesłanych w toku konsultacji międzyresortowych i publicznych.
Marek Wiśniewski
Niepotrzebne koszty
To niejedyny negatywny skutek. Pojawią się koszty zastępstwa procesowego i komornicze, a także odsetki. Wszystkie te dodatkowe koszty będzie musiał ponieść dłużnik (jeśli przegra sprawę), bez możliwości negocjacji czasu i formy spłaty.
„Zasadne wydaje się więc, aby do zaproponowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmian w zakresie windykacji polubownej dodane zostały także regulacje mające na celu zapewnienie dłużnikom uniknięcia kosztów postępowań sądowych i egzekucyjnych” – czytamy w interpelacji.
Jarosław Sachajko wskazuje także, że instytucja sprzeciwu może de facto spowodować windykację z całego majątku dłużnika, podczas gdy intencją autorów projektu ustawy była jego większa ochrona.
– Ta ustawa – podobnie jak ustawa antylichwiarska, która może doprowadzić wkrótce do tego, że półtora miliona konsumentów zostanie odciętych od legalnych źródeł finansowania – może wpędzić Polaków – i to tych najsłabszych – w jeszcze większe tarapaty – mówi autor interpelacji.