W połowie października minął termin składania ofert w przetargu na sprzedaż blisko 73,5 tys. akcji MKS Cracovia, stanowiących 33,64 proc. kapitału zakładowego. Gmina Miejska Kraków wycenia jeden walor na 363,63 zł, co oznacza, że łącznie liczy na 26,8 mln zł. To już trzecie podejście do sprzedaży – w dwóch poprzednich nie było chętnych. Tym razem wpłynęła jedna oferta – informuje biuro prasowe Krakowa. Obecnie jest analizowana. Zgodnie z regulaminem przetarg powinien zostać rozstrzygnięty do końca października.
W Comarchu, od początku typowanym na kupca, udało nam się potwierdzić, że to właśnie ta giełdowa firma IT odpowiedziała na zaproszenie. Wbrew obawom obserwatorów nie przeszkodziła w tym ciężka choroba Janusza Filipiaka, twórcy i prezesa Comarchu, a także największego orędownika sportowych inwestycji spółki.
Dlaczego firma zgłosiła się dopiero za trzecim razem? Wcześniej trwały negocjacje w sprawie prac, jakie miasto miałoby przeprowadzić na stadionie przy ul. Kałuży i lodowisku przy ul. Siedleckiego. Krakowska firma uzależniała start w przetargu od ich wyniku.
Stadion i lodowisko, których remontu domagał się Comarch, należą do miasta, ale użytkuje je Cracovia. Według jej sprawozdań, począwszy od 2003 r., na wszystkie inwestycje klubu przeznaczono ponad 235,5 mln zł, z czego prawie 172 mln zł to pieniądze z budżetu Krakowa. Z własnych funduszy Cracovia wydała na niezbędne inwestycje blisko 53,5 mln zł oraz dodatkowo prawie 10,3 mln zł z pieniędzy zewnętrznych. Jej największym akcjonariuszem jest Comarch – ma 66,11 proc. akcji. Jest też głównym sponsorem klubu i wierzycielem (ok. 70 mln zł).