Pierwszych miesięcznych płatności z tytułu podatku od importu i przesyłu rosyjskiego gazu rząd spodziewa się w ciągu najbliższych 10 dni — poinformował Assen Wassilew, minister finansów. Podatek obowiązuje od połowy października. Ma na celu zwiększenie dochodów oraz ograniczenie zdolności Rosji do finansowania wojny w Ukrainie.
Nie wiadomo, na ile realna jest realizacja tych celów. Polegające na rosyjskim gazie przesyłanym z Bułgarii Węgry stwierdziły, że podatek jest nielegalny i chcą, żeby Unia Europejska przeprowadziła dochodzenie. Obawy wyraziły również Serbia i Macedonia. Gazprom nie poinformował, czy zamierza uiszczać płatności.
Bułgaria kluczowym szlakiem
W ubiegłym roku po odmowie płacenia za paliwo w rublach Rosja odcięła dostawy do Bułgarii. Kraj ten nadal jednak pozostaje kluczowym szlakiem tranzytowym rosyjskiego gazu do regionu. Krajowe przedłużenie gazociągu TurkStream na Morzu Czarnym jest prawie w całości zajęte przez Gazprom na podstawie długoterminowego kontraktu.
Odmowa zapłaty podatku — na poziomie 20 lewów (11 USD) za megawatogodzinę — może doprowadzić do zablokowania lub cofnięcia przez Bułgarię aktywów firm, które go nie płacą.
Przed wojną na Ukrainie Bułgaria niemal w całości zaopatrywała się w gaz z Rosji. Obecnie jedną trzecią rocznego zapotrzebowania zaspokaja dzięki długoterminowemu kontraktowi z azerską firmą SOCAR. Otrzymuje też LNG z terminali w Grecji i Turcji.