Przedstawiamy krótkie podsumowanie najważniejszych zmian na światowych rynkach finansowych z ostatnich pięciu dni – zaczynając od walut, przez akcje, obligacje po surowce.
Na rynkach walutowych obserwujemy zaskakującą kontynuację trendu osłabienia dolara, pomimo faktu, że jednocześnie ewidentnie wzrosła awersja do ryzyka. Rolę bezpiecznych przystani odegrały jednak tym razem inne waluty, a szczególnie szwajcarski frank. Spośród 17 śledzonych przez nas walut, 11 umocniło się wobec dolara w minionych pięciu dniach, a średnia zmiana kursu wynosiła 0,3 proc. Najbardziej zyskiwały waluty Europy Środkowej – złoty, forint i do pewnego stopnia też korona czeska. Wiązać to można z nadzieją na odblokowanie napływu funduszy europejskich. W Polsce czynnikiem wywołującym te nadzieje jest wynik wyborów parlamentarnych, na Węgrzech zaś informacje pochodzące z Brukseli, że rząd Wiktora Orbana jest coraz bliżej dogadania się z Komisją Europejską w sprawie warunków odblokowania finansowania. Mocno zyskiwał też w minionych dniach frank szwajcarski, który odegrał rolę bezpiecznej przystani i przyciągał inwestorów szukających ukrycia przed zawirowaniami geopolitycznymi. Natomiast po stronie tracących znajdowały się głównie waluty azjatyckie, co stało się drugi tydzień z rzędu. Możliwe, że odzwierciedla to obawy o stabilność dostaw energii z Bliskiego Wschodu. Azja jest mocno uzależniona od dostaw surowców z Zatoki Perskiej. Jednak na razie wydaje się, że zagrożenie dla stabilności tych dostaw jest minimalne, a eskalacja konfliktu w Izraelu musiałby przybrać niewyobrażalnie duże rozmiary by zagrozić dostawom ropy do Azji.
Na rynkach giełdowych apetyt na ryzyko wyparował, a inwestorzy sprzedawali akcje. Spośród 16 śledzonych przez nas indeksów, aż 14 w ostatnich pięciu dniach traciło. Średnia zmiana w walutach lokalnych wyniosła aż -2,4 proc., czyli dużo na tle średnich wahań w poprzednich tygodniach. Zaczęła się ewidentnie faza podwyższonej awersji do ryzyka, związana z dwoma czynnikami: rosnącymi rentownościami obligacji skarbowych oraz rosnącym ryzykiem eskalacji konfliktu w Izraelu (amerykańskie władze informują explicite, że ryzyko eskalacji rośnie). Jedynymi rynkami, które oparły się wyprzedaży, były rynki polski i węgierski. Jest to spójne z opisanymi wyżej nadziejami na odblokowanie funduszy europejskich dla tych krajów. Najwięcej traciły rynki azjatyckie, m.in. Turcji, Chin, Korei, Japonii. Tutaj widać wpływ czynników geopolitycznych, nawet jeżeli kanały tego wpływu mają wątpliwy charakter. Mocno zostały też przecenione akcje w Szwajcarii, co może mieć związek ze znaczącym umocnieniem waluty tego kraju (konkurencyjność firm maleje), a także z wyprzedażą akcji banków, jaka miała miejsce na wielu rynkach w minionych dniach. Wygląda na to, że spadek cen obligacji zaczął być postrzegany jako czynnik ryzyka dla sektora bankowego.
Spadają też ceny obligacji skarbowych, szczególnie na rynkach rozwiniętych (czyli rosną ich rentowności). Wydarzeniem tygodnia był niewątpliwie fakt, że rentowność amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych w pewnym momencie przekroczyła 5 proc. Teraz znajduje się nieznacznie poniżej tego poziomu. Tym samym papiery skarbowe stają się coraz bardziej atrakcyjne w stosunku do akcji. Ale jednocześnie wysokie rentowności będą wywierały negatywny wpływ na inwestycje w realnej gospodarce, ponieważ stopa dyskonta w projektach inwestycyjnych będzie unieważniała opłacalność niektórych przedsięwzięć. Jest to więc czynni ryzyka dla rynków finansowych, ale też wzrostu gospodarczego. Pytanie, skąd bierze się wzrost rentowności? Optymistyczna interpretacja wskazuje, że jest to wynik rosnącej odporności gospodarki na wysokie stopy procentowe. Pesymistyczna, że jest to efekt rosnącej premii za ryzyko inflacyjne i fiskalne.
Na rynku surowcowym obserwujemy pełzający wzrost cen ropy i pełzający spadek cen metali. Ruchy są niewielkie. Można wręcz powiedzieć, że ceny ropy są zaskakująco odporne na ryzyko geopolityczne związane z wojną w Izraelu, która potencjalnie może eskalować do regionalnego konfliktu z udziałem dużych producentów ropy (m.in. Iranu). Jednocześnie zaskakujący jest fakt, że ceny metali w ogóle nie zareagowały na lepsze dane makroekonomiczne z Chin i Stanów Zjednoczonych, gdzie zarówno sprzedaż detaliczna, jak i produkcja przemysłowa zaskakiwały ostatnio na plus. Wydaje się, że globalny cykl przemysłowy może się stopniowo odwracać. A tymczasem w cenach metali zero reakcji. Widocznie podaż jest wysoka, a wiara w istotnie ożywienie popytu niska.