Sejm nie zdąży uchwalić części krytykowanych przez przedsiębiorców pomysłów rządu i posłów koalicji. Z innych rząd po prostu zrezygnował.
Przeczytaj artykuł i dowiedz się:
- jakie niekorzystne dla firm projekty ustaw przepadły na końcu kadencji
- jak biznes ocenia te sytuację i jaką ocenę wystawia rządowi i parlamentowi
Posłuchaj

Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Do kosza trafi sporo projektów ustaw skierowanych do parlamentu przez rząd oraz posłów PiS, które wzbudziły obawy i sprzeciw przedsiębiorców. Będąc jeszcze w tzw. obróbce sejmowej praktycznie nie mają już żadnych szans na uchwalenie z powodu końca kadencji parlamentu. Tym bardziej żadnych szans nie mają projekty, które jeszcze nie przeszły całej ścieżki rządowej i nie dotarły do Sejmu.
Przepadły projekty ustaw
– o e-administracji (tzw. e-inwigilacja firm)
– o pozwach grupowych o odszkodowania od przedsiębiorców
– o ochronie małoletnich przed dostępem do porno w sieci
– o nowelizacja ordynacji podatkowej
– o ograniczaniu biurokracji i barier prawnych
– o ulepszaniu otoczenia prawnego i instytucjonalnego przedsiębiorców
Inwigilacje, wymuszenia
Przede wszystkim przedsiębiorcy mogą odetchnąć — nie przejdzie ustawa dotycząca e-administracji, w której rząd zawarł pomysł budowy wielkiej bazy wrażliwych danych o przedsiębiorcach. Chodziło o zgrupowanie w jednym miejscu cennych informacji o firmach (cele biznesowe i finansowe, polityka cenowe, know-how itp.), które mieli raportować biegli rewidenci badający sprawozdania finansowe firm. Rada Przedsiębiorczości alarmowała, że ustawa doprowadzi do e-inwigilacji firm, która uderzy w całą gospodarkę. Na finiszu kadencji rząd zrezygnował z tego pomysłu.
Przepadła także ustawa dotycząca pozwów grupowych, które przeciwko przedsiębiorcom mieli składać niezadowoleni konsumenci. Organizacje biznesowe alarmowały, że proponowane przepisy doprowadzą do stworzenia systemowego wyciągania pieniędzy od firm. Projekt przewidywał uprawnienia dla tzw. upoważnionych organizacji konsumenckich do wnoszenia pozwów grupowych o odszkodowania. Krytycy ostrzegali, że przepisy stworzą ogromne pole do nadużyć, polegające np. na wymuszaniu od firm ugód finansowych („aby nie być ciąganym po sądach”) czy do zwalczania konkurencji. Projekt forsował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), lecz nie wyszedł on z fazy uzgodnień międzyresortowych, w których utknął kilka miesięcy temu. Projekt nie ma już żadnych szans na uchwalenie przez obecny parlament, tym bardziej że nie przyjęła go Rada Ministrów. Mimo to UOKiK nie traci nadziei.
„Prace nad projektem trwają, w najbliższym czasie zostanie on przekazany do rozpatrzenia przez Komitet do spraw Europejskich. Możliwe jest skierowanie projektu pod obrady Rady Ministrów jeszcze w tej kadencji. Konstytucyjna zasada dyskontynuacji dotyczy tylko projektów przedłożonych do rozpatrzenia przez izby parlamentu. Oznacza to, że projekt, jeżeli pozostanie na etapie rządowym, może być dalej kontynuowany — jeżeli będzie taka wola — przez kolejny rząd. Nie ma potrzeby powtarzania ścieżki rządowego procesu legislacyjnego” — napisało biuro prasowe UOKiK. To, czy projekt wróci do gry w przyszłej kadencji, uzależnione jest od wyniku wyborów parlamentarnych.
Kadencja bubli prawnych
Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich
Bardzo się cieszymy, że nie zostaną uchwalone niektóre ustawy, zawierające pomysły bardzo niekorzystne i niebezpieczne dla przedsiębiorców i całej gospodarki. Bylibyśmy bardziej usatysfakcjonowani, gdyby rząd prowadził rzetelny proces legislacyjny. W tej kadencji niestety nie prowadzono prawdziwych konsultacji społecznych z przedsiębiorcami. Rząd może mieć inne zdanie, nie zgadzać się z ekspertami, ale powinien się konsultować. Ponadto ta kadencja stała pod znakiem ogromnego niechlujstwa legislacyjnego i produkcji bubli prawnych — wystarczy przypomnieć tzw. polski ład, a przecież psucie prawa zniechęca do prowadzenia działalności w Polsce.
Porno, kontrole
Przepadnie również mocno krytykowany przez biznes rządowy projekt ustawy dotyczący ochrony małoletnich przed dostępem do treści pornograficznych w internecie. Zakłada on przerzucenie na dostawców internetu obowiązku ustalania, co jest treścią pornograficzną, oraz ich blokowania. Za niewykonanie tego obowiązku groziłyby dotkliwe kary finansowe — firmom nawet do 3 proc. rocznego obrotu, a menedżerom 3-krotność ich miesięcznych pensji. Problem w tym, że polskie prawo nie precyzuje definicji porno. Dostawcy internetu protestowali, argumentując, że nakłada się na nich niewykonalne zadania, a takie obowiązki powinni mieć dostawcy treści porno. Projekt jest po pierwszym czytaniu w Semie, 12 września ma się odbyć wysłuchanie publiczne.
W tej kadencji nie przejdą też projekty ustaw mających rzekomo wesprzeć przedsiębiorczość — chodzi o projekt ustawy o ograniczaniu biurokracji i barier prawnych oraz projekt o ulepszaniu środowiska prawnego i instytucjonalnego dla przedsiębiorców. To, że nie zostaną uchwalone, nie będzie stratą dla firm, gdyż zdaniem ekspertów były to drobne, kosmetyczne i nieznaczące zmiany, zawierały natomiast regulacje niekorzystne dla biznesu.
Ministerstwo Finansów zrezygnowało też z projektu zmian w ordynacji podatkowej. Zapowiadany szumnie jako istotnie poprawiający sytuację podatników, zawierał wiele niekorzystnych dla nich rozwiązań. Przede wszystkim rząd chciał drastycznie podnieść opłaty za wydanie interpretacji indywidualnej. Ich cena miała skoczyć z 40 do kilku tysięcy złotych. Ponadto projekt zakładał znaczne wydłużenie okresu przedawnienia zobowiązania podatkowego. Obecnie okres wynosi pięć lat, po wejściu zmian mógłby być wydłużany w nieskończoność. Wydłużyłby się też czas, na jaki mogą być blokowane konta bankowe firm, oraz nastąpiłoby zintensyfikowanie tzw. czynności sprawdzających, czyli zmasowanych kontroli firm. Projekt nie przeszedł jeszcze fazy konsultacji międzyresortowych i prace nad nim zawieszono.
Koniec posiedzeń
W tej kadencji nie ma już żadnego planowanego posiedzenia Sejmu. Nie oznacza to, że partia rządząca niespodziewanie go nie zorganizuje. Może tak się stać, gdy stwierdzi, że chce odrzucić decyzje Senatu, w którym jest jeszcze kilka ustaw. Ostatnie posiedzenie Senatu planowane jest na 13-14 września. To praktycznie przesądza, że Sejm już nie przyjmie żadnej nowej ustawy. Gdyby rządowi i PiS zależało na ustawach, które dotychczas nie zostały przyjęte przez Sejm, to byłyby uchwalone znacznie wcześniej.