Fala manewrów politycznych wzbiera przed zbliżającą się 24 lutego pierwszą rocznicą agresji Rosji, ich przesileniem będzie 59. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa 17-19 lutego, a po niej przylot prezydenta Josepha Bidena 20 lutego wieczorem do Warszawy. Jego wizyta 21-22 lutego w przyfrontowym państwie NATO – przecież taki status ma Polska – będzie miała ogromne znaczenie polityczne, ale w praktyce dla sojuszu, bo dla Ukrainy bardziej symboliczne. Notabene następnego dnia po zbiórce natowskiej podgrupy B9 w Warszawie, czyli 23 lutego, w Rosji obchodzony jest tzw. Dzień Obrońcy Ojczyzny, czyli dawny Dzień Armii Radzieckiej. Rok temu właśnie obchody mocarstwowego święta posłużyły Władimirowi Putinowi do nakręcenia w społeczeństwie militarnej spirali, od razu w nocy 23/24 lutego wydał rozkaz do ataku. Teraz odreaguje wraży dla niego szczyt w Warszawie zapewne kolejnym rozkazem do eskalacji wojny.
W minionym tygodniu Wołodymyr Zełenski uczestniczył w szczycie Rady Europejskiej. Nie osiągnął w Brukseli bardzo oczekiwanego zobowiązania unijnej wspólnoty, że do końca 2023 r. Komisja Europejska otworzy z Ukrainą negocjacje akcesyjne. Dlatego czystym chciejstwem – chociaż politycznie całkowicie zasadnym – jest jego optymistyczna deklaracja, że Ukraina osiągnie członkostwo UE w… dwa lata. Zawsze trzeba przypominać przykład Polski, nasza procedura od formalnego wniosku rządu do uzyskania akcesji potrwała dekadę 1994-2004, a przecież nie byliśmy w stanie wojny.
Na obecnym etapie przed ścieżkę akcesyjną Ukrainy i tak wysuwają się na pierwszy plan jej pilne potrzeby wojskowe. Są przeliczalne na czołgi, artylerię, rakiety, amunicję oraz upragnione samoloty, już nie tylko poradzieckie MiG-29 z zasobów państw dawnego Układu Warszawskiego, lecz amerykańskie F-16. Udział tych maszyn w walkach z lotnictwem rosyjskim byłby przeniesieniem konfliktu na pułap trzeciej wojny światowej, na szczęście jeszcze nie między państwami, lecz między ich uzbrojeniem. Pat decyzyjny zostanie rozwiązany być może w taki sposób, że Amerykanie własnych F-16 nie udostępnią, ale nie będą wstrzymywali inicjatyw innych państw NATO, które tymi samolotami dysponują. Przynajmniej taki wniosek wypływa z trwającego w Brukseli posiedzenia ministrów obrony państw sojuszu oraz tzw. grupy kontaktowej w formacie Ramstein.

Decyzją rządu SLD z 2002 r. Polska zakupiła 48 samolotów wielozadaniowych F-16, w tym 36 jednomiejscowych F-16C oraz 12 dwumiejscowych F-16D. W tamtej epoce był to najbardziej kosztowny program uzbrojenia polskiej armii za blisko 3,5 mld USD. Nasze Jastrzębie, które przyleciały w latach 2006-2008, stacjonują w dwóch bazach lotniczych – Krzesinach i Łasku. Fot. USAF
Mniej sprzętowych obaw sojusznicy mają w odniesieniu do konfrontacji lądowej. Dlatego stopniowo rośnie liczba państw deklarujących przekazanie Ukrainie czołgów Leopard, notabene różnych typów. Na razie trudno powiedzieć, czy uda się sformować choćby porządny batalion, ponieważ obiecane dostawy liczone są na sztuki, zaś Ukraina widziałaby kilka setek. Polska przekaże do składkowej jednostki kompanię w liczbie 14 maszyn Leopard 2, starszego typu A4. W tym kontekście wręcz zaskakująca jest decyzja Niemiec o przekazaniu aż… 178 czołgów, ale najstarszej generacji Leopard 1. Odkurzony został zakonserwowany skład maszyn wycofanych z Bundeswehry, ale nie zezłomowanych. Na szczęście wszystkie czołgi z rodziny Leopardów są oczywiście kompatybilne, mają standardowe natowskie armaty kalibru 120 milimetrów. Arytmetyka jest twarda, jeśli dostawy zostaną faktycznie zrealizowane, i to może w marcu, to na politycznego lidera pomocy dla Ukrainy wyjdą Niemcy. Leopardy przykryją fakt, że Polska dawno przekazała Ukrainie ćwierć tysiąca maszyn T-72, bo starych poradzieckich…