
Adobe Stock
Sprzedawcy detaliczni i producenci dóbr konsumpcyjnych utknęli w trudnych negocjacjach cenowych od ponad roku, a tarcia zaczęły się w 2021 r. w związku z blokadami łańcucha dostaw związanymi z wirusem COVID-19.
Od tego czasu przerodziło się to w walki o wysokie koszty surowców i energii w następstwie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a rosnące ceny podstawowych artykułów spożywczych, od chleba po mleko i mięso, zaostrzyły kryzys kosztów utrzymania w Europie.
Według firmy badawczej Kantar Brytyjczycy zapłacili rekordowo 16,7 proc. więcej za żywność w ciągu czterech tygodni do 22 stycznia w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. Indeks żywności w USA, obejmujący posiłki spożywane w domu oraz w kawiarniach i restauracjach, wzrósł o 10,4 proc. w roku zakończonym w grudniu.
Mark Schneider, prezes największej na świecie grupy spożywczej Nestle, powiedział w zeszłym tygodniu niemieckiej gazecie, że w tym roku będzie musiał jeszcze podnieść ceny swoich produktów spożywczych, aby zrekompensować wyższe koszty produkcji, których jeszcze nie w pełni przerzucił na konsumentów.
„Inwestorzy zapłacą premię za spółki, które wykazują siłę cenową w swoim portfelu bez negatywnego wpływu na wolumeny i udział w rynku” – powiedział Jack Martin, zarządzający funduszem w Oberon Investments.
Marże dużych firm produkujących towary pakowane były przez ponad rok ograniczane przez wyższe koszty produkcji, ponieważ ceny składników, takich jak pszenica i olej słonecznikowy, gwałtownie wzrosły od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie w lutym ubiegłego roku.
Unilever, który ma opublikować wyniki za cały rok w czwartek, przekazał w październiku, że bazowy wzrost cen – wskaźnik cen – wzrósł do rekordowego poziomu 12,5 proc. w trzecim kwartale. Nestle i gigant mleczarski Danone mają opublikować wyniki jeszcze w tym miesiącu.
Tineke Frikkee, zarządzająca portfelem w Waverton Investment Management, spodziewa się, że Unilever podniesie ceny w 2023 r.