Polskie biotechy mogą skusić big pharmę. Na umowie Ryvu z BioNTechem się nie skończy

Ryvu zawarło w ubiegłym roku jedną z największych umów w historii polskiej biotechnologii. Współpraca z BioNTechem – znanym głównie ze stworzenia szczepionki na COVID-19 sprzedawanej z Pfizerem – może przynieść polskiej spółce nawet kilka miliardów złotych. Witold Hruzewicz, partner zarządzający i założyciel Azimutusa, widzi w tym roku szansę na przynajmniej jedną równie ciekawą transakcję w Polsce. Generalnie jednak zdobycie partnera ze światowej czołówki nie jest łatwe dla polskich biotechów.

Zobacz także

– W obecnych warunkach rynkowych biotechy mają wiele możliwości zdobycia inwestora – jeden z europejskich przedstawicieli big pharmy prowadzi negocjacje w sprawie ok. 50 akwizycji. Spadek wycen w branży nie sprzyja jednak polskim firmom – jeśli koncern ma możliwość przejęcia spółki z Nasdaq wycenianej poniżej poziomu gotówki, to niekoniecznie będzie szukał możliwości w Polsce. Z drugiej strony – branża bardzo szybko się zmienia i niespodziewanie może pojawić się polska spółka z bardzo ciekawym projektem. W biotechnologii, inaczej niż np. w gamingu, najlepsze projekty trzyma się w tajemnicy, dlatego często zdarzają się niespodzianki – mówi Witold Hruzewicz.

Lata w inwestycjach:

Lata w inwestycjach:

Założony przez Witolda Hruzewicza Azimutus doradził od 2004 r. przy ponad 150 transakcjach. Przedsiębiorca wykształcił się w Stanach Zjednoczonych i, choć firmę stworzył w Polsce, to sam od lat działa głównie w świecie zachodnim.

materiały prasowe

Miliardy wydane, miliardy do wydania

Ekspert podkreśla, że mniej więcej 30 proc. spółek biotechnologicznych z Nasdaq jest notowana poniżej poziomu gotówki. To jego zdaniem dobrze obrazuje sektorowy spadek wycen na świecie, wynikający ze specyfiki branży. Wyjaśnia, że skomercjalizowanie cząsteczki (kandydata na lek) jest obarczone dużym ryzykiem biznesowym i trwa przynajmniej 12 lat – pięć lat badań przedklinicznych i siedem klinicznych. Dopiero potem w grę wchodzą stałe przychody.

– W obecnych warunkach premiowane przez inwestorów są więc projekty bliskie komercjalizacji, ponieważ w przypadku będących na wczesnym etapie trzeba liczyć się z zarezerwowaniem istotnej części gotówki na prowadzenie badań. A ponieważ branża zmienia się w błyskawicznym tempie, coś innowacyjnego dzisiaj może nie być już innowacyjne po wprowadzeniu na rynek dopiero za kilka lat. Np. opracowanie szczepionki na COVID-19 było niesamowitą wiadomością dwa lata temu. Teraz w badaniach jest ok. 90 kandydatów na leki na COVID-19, więc rozwijanie kolejnego, o ile czymś się nie wyróżnia, jest niewiele warte, a wymaga kapitału. Dlatego wyceny biotechów spadają – tłumaczy Witold Hruzewicz.

Jednocześnie duże firmy farmaceutyczne mają bardzo dużo gotówki, którą muszą chronić przed inflacją – np. inwestując.

– Uczestniczę w rozmowach dotyczących akwizycji z szefami obszaru M&A [fuzje i przejęcia – red.] w wielu dużych koncernach farmaceutycznych. Do wielkich transakcji już dochodzi i może dojść do kolejnych. Pfizer przejął w październiku Biohaven za 11,6 mld USD, a Global Blood Therapeutics za 5,4 mld USD, Amgen ogłosił w grudniu akwizycję Horizon Therapeutics za 27,8 mld USD, natomiast BMS kupił w sierpniu Turning Point Therapeutics za 4,1 mld USD. BioNTech miał na koniec roku ponad 10 mld USD gotówki, a belgijski Galapagos ma od kwietnia 2022 r. nowego prezesa sprowadzonego w celu przeprowadzenia serii akwizycji i ok. 4,3 mld EUR gotówki przy wycenie 2,6 mld EUR – mówi założyciel Azimutusa.

Co robią giełdowe biotechy

„Jesteśmy w biotechowej depresji” — obwieszcza firma doradcza Locust Walk, analizująca transakcje na globalnym rynku innowacyjnych terapii. Zwraca uwagę, że ponad 30 proc. spółek z sektora notowanych na amerykańskich giełdach jest wyceniana obecnie poniżej ich zasobów gotówkowych, spadła wartość nowych rund finansowania, a inwestorzy są znacznie ostrożniejsi przy dokonywaniu transakcji. Na ich celowniku najczęściej są najtańsze, choć mające najmniejsze szanse powodzenia projekty na wczesnych etapach przedklinicznych, a także leki już zatwierdzone przez regulatorów. Znacznie mniejsze niż w poprzednich latach zainteresowanie widać przy cząsteczkach w pierwszej i drugiej fazie badań klinicznych. Tymczasem w przypadku polskich biotechów notowanych na GPW takie projekty są zazwyczaj najcenniejszymi składnikami portfolio.

Celon Pharma

Zarabiająca na produkcji generyków spółka zyski w dużej mierze przeznacza na badania i ma najszersze na giełdzie portfolio leków w badaniach klinicznych: cztery są już w drugiej fazie, a jeden w pierwszej. To potencjalne leki neuropsychiatryczne, na choroby autoimmunologiczne i cukrzycę. We wcześniejszych fazach badań są też m.in. terapie onkologiczne.

Ryvu

Spółka, która niedawno pozyskała 250 mln zł z oferty publicznej, do badań klinicznych wprowadziła dwa potencjalne leki, mające pomagać m.in. pacjentom z białaczką. Prawa do jednego jeszcze w 2017 r. sprzedała włoskiej grupie Menarini, drugi na razie chce rozwijać samodzielnie. W fazie przedklinicznej ma kilka innych projektów onkologicznych, z których część rozwija we współpracy z niemieckim BioNTechem i amerykańskim Exelixisem.

Molecure

Dawne OncoArendi pracuje nad nowymi terapiami onkologicznymi i lekami na choroby zapalne. W 2020 r. spółka dostała 120 mln zł z góry od belgijskiego Galapagos za prawa do będącego w badaniach klinicznych projektu OATD-01, mającego znaleźć zastosowanie w leczeniu m.in. astmy i sarkoidozy. W ubiegłym roku Belgowie rozwiązali umowę i zwrócili polskiej spółce prawa do projektu. W badaniach klinicznych jest też potencjalny lek immunoonkologiczny OATD-02.

PolTREG

Założona przez naukowców z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego spółka pracuje nad terapiami spersonalizowanymi, wykorzystującymi pobrane od pacjentów komórki T-regulatorowe. W pierwszym rzędzie mają one znaleźć zastosowanie w terapii cukrzycy typu pierwszego (u dzieci). Spółka prowadzi badania kliniczne i podaje pacjentom preparaty w ramach wyjątków szpitalnych. Pracuje też nad zastosowaniem metody w terapii stwardnienia rozsianego.

Captor Therapeutics

Wrocławski biotech, od dwóch lat notowany na GPW, ma szerokie portfolio cząsteczek w fazie przedklinicznej, które mają być wykorzystywane w leczeniu nowotworów i chorób autoimmunologicznych. W tym roku liczy na wprowadzenie do badań klinicznych najbardziej zaawansowanego projektu – cząsteczki CT-01, która ma być wykorzystywana m.in. w terapii raka wątroby.

Pure Biologics

Spółka, której notowania pod koniec ubiegłego roku tąpnęły w związku ze sporą emisją akcji poniżej ceny rynkowej, z jednej strony pracuje nad potencjalnymi lekami immunoonkologicznymi, a z drugiej – nad pozaustrojowymi terapiami dla pacjentów z chorobami autoimmunologicznymi i neurologicznymi. We wszystkich projektach jest w fazie przedklinicznej. Zapowiadała, że jeden z nich może skomercjalizować jeszcze w 2023 r., przed rozpoczęciem badań na ludziach. [MZAT]

Atuty polskiej biotechnologii

Witold Hruzewicz zwraca uwagę, że to Stany Zjednoczone są najproduktywniejszym rynkiem biotechowym, ale wyceny są tam zawsze wyższe niż na Starym Kontynencie. Dlatego firmom farmaceutycznym opłaca się szukać celów do przejęcia także w Europie.

– Duża część amerykańskich koncernów, np. Pfizer, jest mocno zaangażowana na naszym kontynencie, a w gronie największych branżowych graczy sporo jest europejskich – Novartis, Roche, Sanofi, GSK i AstraZeneca mają po kilkadziesiąt miliardów dolarów przychodów – stwierdza Witold Hruzewicz.

Jego zdaniem najciekawszym rynkiem biotechowym w Europie jest brytyjski. O polskim jeszcze kilka lat temu nie byłoby co rozmawiać, bo najwięksi gracze się tu nie rozglądali, jednak to się zmieniło.

– Polski sektor biotechowy jest na początku drogi, ale widać w nim coraz więcej innowacji. Firmy niemieckie czy francuskie są już szeroko znane, Polska natomiast jest dopiero odkrywana. A big pharma typuje cele akwizycyjne pod kątem konkretnych cząsteczek czy działania, geografia jest w tym przypadku drugorzędna. W tym kontekście istotna jest obecność Polski w Unii Europejskiej – mówi partner zarządzający Azimutusa.

Przyznaje, że w Polsce nie brakuje zdolnych naukowców i innowacyjnych projektów biotechnologicznych na wczesnym etapie, nikt jednak nie ma jeszcze doświadczenia w samodzielnej komercjalizacji. Odpowiedni ekosystem dopiero się kształtuje – brakuje np. wyspecjalizowanych inwestorów mogących wspierać spółki na późniejszych etapach nie tylko kapitałem.

– Przewagą Polski jest bardzo prężnie rozwijająca się branża CRO [z ang. contract research organization, prowadzenie badań na zlecenie firm farmaceutycznych – red.], a m.in. z powodu słabej publicznej opieki zdrowotnej można łatwiej i taniej zrekrutować pacjentów niż np. w USA. W efekcie rodzimym biotechom łatwiej zdobyć choćby wstępne wyniki badań potwierdzające skuteczność ich produktów. Dodatkowo polska branża CRO może korzystać na tym, że z ponad 1,2 tys. badań klinicznych prowadzonych w Rosji przed wojną tylko 28 sponsorowały międzynarodowe koncerny deklarujące, że wojna w Ukrainie nie ma na nie wpływu – mówi Witold Hruzewicz.

Zdaniem eksperta, to szansa, że wiele przeniesie się do Polski.

W ubiegłym roku jeden z polskich biotechów przykuł uwagę mocnego gracza. Qiagen, światowy potentat branży diagnostyki medycznej, przejął za prawie 300 mln zł Blirt, producenta enzymów wykorzystywanych m.in. w diagnostyce molekularnej. Zapłacił niemal dwukrotnie więcej, niż wynosiła ówczesna kapitalizacja spółki na NewConnect.

Okiem zarządzającego

Wzmożenia inwestycji nie widzę

Piotr Żółkiewicz

zarządzający funduszem Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ

Wzmożenia inwestycji nie widzę

Ogromny odsetek firm biotechnologicznych jest notowanych poniżej gotówki w kasie, w USA to powszechne zjawisko. Nie różni się to jednak od sytuacji w technologicznym sektorze wysokiego wzrostu, w którym też większość spółek jest wyceniana na ułamek kwot pozyskanych przez nie z emisji akcji w ciągu ostatnich dwóch lat. Po prostu wyceny w obu tych sektorach spadły średnio o kilkadziesiąt procent.

Obserwując konferencje naukowe, na których big pharma łowi pomysły, nie widzę ani ograniczenia zakupów cząsteczek w obawie przed kryzysem, ani ich zintensyfikowania w obawie przed wysoką inflacją.

Neurologia i leki antybakteryjne

Zdaniem eksperta polskie biotechy rozwijają się przede wszystkim w najbardziej zatłoczonych obszarach, bo bariera wejścia jest tam najmniejsza. Projekty mające dużą konkurencję są jednak z natury mało atrakcyjne dla inwestorów – zwłaszcza będące na wcześniejszym etapie rozwoju niż rywale. Ciekawych obszarów wciąż jednak nie brakuje.

– Przez ostatnią dekadę ponad połowa kapitału venture w biotechnologii była przeznaczana na projekty immunoonkologiczne. To sprawia, że kolejny tego typu projekt nie będzie ciekawy dla inwestorów, chyba że będzie dotyczył tzw. terapii CAR-T-cells, które są wciąż atrakcyjne. Nadal interesującym kierunkiem jest też neurologia – prawdopodobieństwo śmierci przeciętnej Amerykanki z powodu Alzheimera jest większe niż z powodu raka piersi. Dobre perspektywy widzę także w zakresie leków antybakteryjnych. Przez lata bakterie w dużym stopniu zdążyły uodpornić się na najpopularniejsze antybiotyki – wylicza Witold Hruzewicz.

W jego ocenie polskie start-upy i dojrzalsze, giełdowe biotechy z perspektywy dużych inwestorów mają mocne i słabe strony

– Start-upy dokonują ciekawych odkryć, ale często na tym kończą, bo dla inwestorów, w tym branżowych, to za wczesny etap. Giełdowym spółkom łatwiej zebrać finansowanie, choć raczej nie inwestują w nie fundusze VC. Niektóre mają już projekty w fazie klinicznej, co jednak nie gwarantuje innowacyjności i atrakcyjności dla firm farmaceutycznych – podsumowuje Witold Hruzewicz.

Okiem przedsiębiorcy

Czas na polską biotechnologię

Paweł Przewięźlikowski

współzałożyciel, największy akcjonariusz i prezes Ryvu Therapeutics

Czas na polską biotechnologię

W ciągu ponad 15 lat zbudowaliśmy wysokiej jakości międzynarodowy zespół i szerokie portfolio projektów – dwa z nich rozwijają się z powodzeniem w badaniach klinicznych – a przed zawarciem umowy z BioNTechem podpisaliśmy 10 innych umów partneringowych. To wszystko z pewnością wpłynęło na naszą wiarygodność w oczach tej klasy partnera. Nie mniejsze znaczenie miało wyspecjalizowanie się w ostatnich latach w immunoonkologii, bardzo pożądanej z punktu widzenia BioNTechu. Ponadto znaleźliśmy wspólne aspiracje naukowe, które są niezbędne do wieloletniej, bliskiej współpracy.

Każda umowa tego typu pomaga budować rozpoznawalność rodzimego rynku wśród globalnych graczy. Polskie firmy skomercjalizowały już pierwsze innowacje na światowych warunkach i jestem przekonany, że na tym się nie skończy. Branża zaczyna zauważać, że w Polsce powstają światowej klasy innowacje. Teraz czas, by zauważyli to również inwestorzy finansowi. Musimy pomóc im dostrzec, że tworzenie innowacji w Polsce jest nieporównywalnie tańsze niż w USA czy Europie Zachodniej, m.in. dzięki szerokiemu dostępowi do grantów. Przekłada się to wprost na wysokie stopy zwrotu – zwłaszcza teraz, w obliczu przeceny na rynku publicznym w Polsce.

Previous Article

Mocne przyspieszenie na rynku nowych aut

Next Article

Najbogatszy Słowak uciekł z ojczyzny

You might be interested in …

Wydatki na badania i rozwój nie uzasadniają wysokich cen leków

Pixabay Przemysł biofarmaceutyczny od dawna argumentuje, że wysokie ceny są niezbędne, aby sfinansować prace badawczo-rozwojowe nad nowymi lekami. Chociaż autorzy publikacji w “BMJ” (DOI 10.1136/bmj-2022-071710) przyznają, że wprowadzanie nowych leków na rynek wiąże się z […]