Sieć handlowa Dino Polska zanotowała nowy rekord notowań – cena akcji w poniedziałek przekroczyła po raz pierwszy 390 zł, bijąc o kilka złotych poprzedni szczyt ustanowiony w grudniu. W ten sposób została osiągnięta najwyższa cena docelowa z rekomendacji analityków na poziomie 384 zł, którą wyznaczył analityk mBanku Janusz Pięta.
Zobacz także
– W segmencie spółek konsumenta defensywnego preferujemy obecnie konkurenta Dino, czyli Jeronimo Martins z uwagi na bardziej atrakcyjną wycenę. Mimo to istnieje szansa, że kurs Dino będzie dalej znajdował się w tendencji wzrostowej w najbliższej perspektywie – istnieją pozytywne ryzyka takie jak rządowa stymulacja konsumenta przed wyborami – przykładem może być wydłużenie wakacji kredytowych na 2024 r., co zostawiłoby konsumentom w kieszeni ok. 7 mld zł, czyli 0,7 proc. więcej dochodu rozporządzalnego. A jest szansa, że tego typu rozwiązań będzie więcej – mówi Janusz Pięta.
Akcje Dino w ciągu roku zyskały 28 proc., tymczasem akcje właściciela Biedronki notowane na giełdzie w Lizbonie w tym czasie spadły o niemal 6 proc.
Wysoka inflacja pomaga
Mimo tego, że konsumpcja realnie zaczęła kuleć, w segmencie sprzedaży dóbr podstawowych wysoka inflacja sprzyja sieciom handlowym.
– Inflacja jest w miarę korzystna dla Dino, bo spożywczy handel detaliczny jest w stanie w znacznej mierze inflację przerzucać na konsumentów – widać to po wzrostach sprzedaży porównywalnej. W IV kwartale prognozuję, że Dino zaraportuje 28 proc. wzrostu LFL, czyli powyżej inflacji żywności w gospodarce. W tym roku sytuacja powinna się powtórzyć – szacujemy inflację żywności na 12 proc., a wzrost sprzedaży porównywalnej Dino powinien być wyższy. To wynika z tego, że sklepy Dino sprzedają podstawowe produkty, z których konsumenci nie zrezygnują. Rzeczywiście realne dochody rozporządzalne będą pod presją, natomiast nominalne dochody będą dalej wykazywać silne wzrosty – płaca minimalna wzrosła od stycznia, a od lipca będzie kolejna podwyżka o 20 proc. rok do roku – mówi Janusz Pięta.
Problem w tym, że tak wysoka inflacja nie będzie trwać wiecznie.
– Patrząc na kurs Dino, wydaje się, że spółka stała się bardziej atrakcyjna do sprzedaży. Z kilku powodów. Po pierwsze rynek giełdowy jest w tej chwili bardziej optymistyczny, mamy lepszy sentyment. Po drugie 2023 r. dla tego sektora będzie dobry, choć już nieco gorszy niż poprzedni. Inflacja powyżej 10 proc. sprzyja sprzedaży porównywalnej w spółkach handlowych, ale w kolejnych roku latach prawdopodobnie spadnie poniżej tego poziomu. Trzecia kwestia to rozwój – Dino cały czas otwiera nowe sklepy i zwiększa przychody, ale rozwój spowalnia. Jeszcze kilka lat temu sieć rosła o 25 proc. rocznie, w 2022 r. było to już ok. 20 proc., a w tym roku zarząd już zapowiedział, że będzie małe kilkanaście procent. Stąd ten rok wydaje się dobry do sprzedawania akcji Dino – mówi Dariusz Dadej, analityk Noble Securities.
Rozwój sieci spowalnia
Dino ma już ponad 2,1 tys. sklepów, z czego 344 otwarto w 2022 r., co stanowi niemal taką samą liczbę jak rok wcześniej. Sklep sieci można już znaleźć w każdym województwie, a zagęszczenie punktów rośnie.
– Potencjał w zakresie docelowej liczby sklepów jest jeszcze spory. Pole do wzrostu istnieje, jednak firma obrała bardziej konserwatywne podejście w zakresie ekspansji. Ze względu na podwyższoną niepewność i wyższe koszty finansowe tempo rozwoju spada. Szacuję ok. 260 nowych sklepów w tym i przyszłym roku – mówi Janusz Pięta.
Choć Dino po III kwartale pokazało, że potrafi zarobić ponad 1 mld zł rocznie, to porównując z kapitalizacją widać, że akcje są drogie.
– Dino jest bardzo dobrą spółką operacyjnie, tylko że bardzo wysoko wycenianą. Ale za jakość trzeba płacić. Biorąc pod uwagę współczynnik C/Z, to w 2019 r. wynosił on 34, w 2020 r. 44, w 2021 r. niemal 45, a w 2022 r. w okolicy 30. Prognozowany na 2023 r. to ok. 20. To pokazuje, że kupując akcje trzeba 20-30 lat czekać, żeby odebrać to, co się zapłaciło w zyskach. To jest wysoka, niezbyt atrakcyjna cena – mówi Dariusz Dadej.