Na wieść o masowych zwolnieniach pracowników kursy spółek technologicznych, takich jak Alphabet czy Spotify, rosły średnio o 5,6 proc. w ciągu jednej sesji. Mimo że zdaniem wielu uczestników rynku jest już za późno, aby uratować zyski przed spadkiem w ujęciu r/r, chęć ograniczenia kosztów odbierana jest jako coś dobrego. To właśnie to pozytywne zaskoczenie podniosło w krótkim terminie notowania — w długim może być inaczej ze względu na osłabioną koniunkturę gospodarczą, która zmniejsza sprzedaż.
Zobacz także
Koniec łatwej kasy
Na razie inwestorzy nie przejawiają jakiegokolwiek zmartwienia o przyszłe losy największych spółek technologicznych. Od grudniowego dołka indeks Nasdaq 100 podniósł się o 8,7 proc., znacznie więcej niż S&P500, który zaliczył zwyżkę o 4,8 proc. Narracja może się zmienić wraz z publikacjami wyników za IV kw. 2022 r.

Aby uniknąć negatywnego zaskoczenia, spółki muszą utrzymać dynamikę rozwoju, o co trudno przy obecnym koszcie kredytowania. Podczas rynku byka w latach 2020-21 rekordowo niskie stopy procentowe umożliwiły spółkom zdobywanie taniego finansowania i napędzania wzrostu. Sprzedaż rosła wraz z marżą, dlatego poszerzano skalę działalności oraz zatrudnienie.
— Przyrost zatrudnienia w spółkach technologicznych był w ostatnich latach ogromny. W latach 2020-22. Meta zwiększyła zatrudnienie z 50 do 87 tys. Amazon podwoił liczbę pracowników do 1,6 mln. Zespoły powiększały też Microsoft i Alphabet, które dały pracę w sumie 100 tys. osób — mówi Daniel Kostecki, główny ekonomista CMC Markets.

Teraz, gdy trudno o kredyt, a bankierzy nie ustępują w walce z inflacją, wzrost przestał być na tyle istotny — kluczowe stało się utrzymanie marż i zapobieganie spadkowi zysków.
Prawdopodobny spadek wzrostu gospodarczego lub nawet recesja nie wróżą dobrze sprzedaży.
— Zmniejszenie kosztów stałych pomoże firmom utrzymać dotychczasowe marże lub w przypadku wielu małych i średnich firm technologicznych w ogóle pokazać zyskowność. Ogromną obawą zarówno akcjonariuszy, jak też zarządów spółek technologicznych jest ryzyko dokonania emisji akcji w tak niekorzystnym otoczeniu rynkowym, czyli przy niskich mnożnikach wycen i słabym dostępie do kapitału. Ograniczenie kosztów odracza tę potrzebę w czasie — mówi Michał Ficenes, zarządzający Ipopema TFI.
Tempo oraz skala zwolnień mogą pokazywać, jak wiele zbędnych etatów utworzyły spółki u szczytu swojej popularności. Utrzymująca się w trakcie pandemii wiara inwestorów w technologię udzieliła się podmiotom, których wyceny wystrzeliły. Zeszłoroczna bessa świadczy o tym, że utrzymanie tak dynamicznego rozwoju jak planowano jest niemożliwe.
— Podobnie jak inwestorzy wyceniali spółki z wysokimi wskaźnikami cena do zysku, tak też same spółki wierzyły w to, że są w stanie ciągle się rozwijać w tak szybkim tempie. Rzeczywistość jest jednak inna. Rynek przyjmuje zwolnienia pozytywnie, ponieważ redukują koszty prowadzenia biznesu. Już pod koniec ubiegłego roku jeden z banków inwestycyjnych wskazywał na to, że zwalniani pracownicy powinni kupować akcje dawnych pracodawców, bo dzięki ich zwolnieniom kursy powinny odbić — dodaje Daniel Kostecki.
To dopiero początek
Okazji do skupu akcji po zwolnieniach było wiele, zarówno pod koniec ubiegłego roku, jak też w pierwszych czterech tygodniach 2023 r. Mimo że styczeń jeszcze nie dobiegł końca, to w porównaniu z danymi za 2022 r. już jest rekordowy, jeśli chodzi o liczbę pracowników, którzy stracili pracę w sektorze technologicznym.
— Przy wcześniejszej skali zatrudniania wydaje się, że tak jak rynek urealnił wyceny spółek technologicznych, tak i one urealniają zapotrzebowanie na pracę w swojej działalności. Od początku stycznia zwalniają średnio 3 tys. pracowników dziennie — mówi Daniel Kostecki.
Mimo że obecnie niemal każda informacja o zwolnieniach pozytywnie wpływa na kurs, wkrótce to się zmieni — najbardziej istotne dla inwestorów będą przewidywania wzrostu na kolejne kwartały.
— W przypadku firm technologicznych wciąż najważniejszym elementem raportów jest wielkość sprzedaży i jej prognozowany poziom w nadchodzącym roku. Jednak w tak trudnym otoczeniu makroekonomicznym zarówno koszty jak w ogóle rentowność tych firm wskoczyły na bliskie drugie miejsce i są bardzo uważnie śledzone przez akcjonariuszy — mówi Michal Ficenes.
Przykładem potwierdzającym tę tezę może być firma Microsoft, która 24 stycznia opublikowała wyniki kwartalne. Mimo wyższych przychodów r/r i zwolnienia 10 tys. pracowników zaliczyła nieco mniejsze zyski. Inwestorzy najbardziej negatywnie ocenili jednak prognozę spadku sprzedaży w segmencie technologii chmurowej o nazwie Azure. Podobne rozwiązania oferują bowiem Amazon i Google.
Rodzynek nie wyrzuca
Spośród największych podmiotów technologiczno-internetowych, które według danych Bloomberga w zeszłym roku zatrudniały w sumie 2,2 mln osób, Apple jako jedyny nie ogłosił masowych zwolnień. Wstrzymał tylko zatrudnienie w każdym z działów oprócz badawczego i rozwojowego.