Sondaże wyborcze są stabilne i niezmiennie wskazują, że w październiku lista PiS oczywiście zajmie pierwsze miejsce w wyścigu do Sejmu. Wybierany w okręgach jednomandatowych Senat to zupełnie inny wątek.
Ponowny prymat sejmowy tym razem jednak nie zostanie powiązany z większością bezwzględną na poziomie 235 mandatów, jak to szczęśliwie dla PiS zdarzyło się w latach 2015 i 2019. Przełożenie sondaży na mandaty waha się w przedziale 205-215. Konieczność poszukiwania co najmniej 20-25 głosów jakiegoś obcego koalicjanta całkowicie zmieniłoby warunki politycznej gry. Dlatego prezes Jarosław Kaczyński rozkazał aparatowi państwa robić absolutnie wszystko, by obecnym władcom udało się trzeci raz przeskoczyć próg 231 mandatów. Maksymalnie rozkręcony został proceder pompowania do partyjnego elektoratu dodrukowanych pustych miliardów. Trwa również nakazowa ofensywa medialna. Odebranie koncesji wrażym telewizjom nie jest możliwe, natomiast daje się administracyjnie zwiększyć propagandowe oddziaływanie partyjnej TVP. Wyłącznie jej anteny uzyskały od Urzędu Komunikacji Elektronicznej do końca wyborczego 2023 r. prawo naziemnego nadawania w starej technologii DVB-T, co zwolniło elektorat na prowincji z konieczności zaopatrzenia się w nowy odbiornik lub choćby dekoder. Nakazem zorientowanym na elektorat wielkomiejski jest forsowany ustawowo obowiązek rozpowszechniania przez prywatnych operatorów programów TVP, w tym TVP Info, na kanałach od 1 do 5.
Składnikiem nakazowej ofensywy PiS są zmiany w Kodeksie wyborczym, którymi Sejm zajmie się na obecnym posiedzeniu. Ustrojowa ustawa forsowana jest ścieżką poselską, co z definicji stanowi wielkie zło, ponieważ omija nie tylko konsultacje społeczne, lecz także uzgodnienia międzyresortowe. Całkowicie pominięta została Państwowa Komisja Wyborcza (PKW), która zebrała rożne propozycje poprawek w kodeksie, ale nie one są treścią projektu PiS. Zlekceważony został wniosek PKW o korektę liczby posłów w okręgach wyborczych. Kodeks nakazuje dokonywanie zmian wynikających z demografii, PKW przeliczyła rejestry wyborców i wnioskuje, aby aż 11 sejmowych okręgów straciło po jednym mandacie, zaś 10 symetrycznie zyskało, przy czym obwarzanek podwarszawski aż dwa mandaty. W Polsce stale rośnie liczba mieszkańców wokół metropolii, zaś wyludnia się prowincja. Demograficzna korekta okręgów jest niekorzystna dla PiS, tylko z tego powodu partia może stracić kilka mandatów. Nic dziwnego, że wniesiona nowelizacja całkowicie od niej ucieka.
Projektodawcy skoncentrowali się na zupełnie innych wątkach, wprost służących interesom PiS. Jedną ze zmian jest obowiązkowe obniżenie dolnej wielkości obwodu wyborczego. Dotychczasowy przepis brzmi: „Stały obwód głosowania powinien obejmować od 500 do 4000 mieszkańców. W przypadkach uzasadnionych miejscowymi warunkami może obejmować mniejszą liczbę mieszkańców”. A zatem bezproblemowe było/jest tworzenie lokali wyborczych w niewielkich miejscowościach, oddalonych od centrów gmin. W 2020 r. wśród ponad 27,2 tys. obwodów zasadnie małych było około 1,5 tys. Projekt PiS określa dolny próg sztywno — „obejmuje od 200 mieszkańców”, co wręcz nakazuje utworzenie nawet… 6 tys. całkiem nowych obwodów. Gdzie komisje miałyby pracować, to już autorów nie interesuje. W małych wsiach szkół już nie ma, może trafi się remiza, sala dyskotekowa, a nawet salka parafialna… W każdym razie przysunięcie urn jak najbliżej ma zaktywizować twardy, lecz niemobilny wiejski elektorat PiS. Prezes chce wymusić na rzeczywistości zdobycie trzeci raz sejmowej większości bezwzględnej…

Komisje wyborcze mieszczą się w różnych lokalach, zdjęcie z 2019 r. z województwa podlaskiego pochodzi ze strażackiej remizy. PiS chce, aby wiejskie obwody głosowania były tak małe, jakie dotychczas organizowano na terenie kraju tylko w… szpitalach.
Michal Kosc / Forum
© ℗