W światowych badaniach koniunktury PMI prowadzonych comiesięcznie przez firmę Markit widać ostatnio bardzo ciekawe zjawisko. Firmy przetwórcze raportują bardzo niski poziom zamówień, zbliżony do tego, co zwykle dzieje się w głębokich recesjach. Ale jednocześnie w wielu krajach wciąż zwiększają zatrudnienie, co oznacza, że nie boją się bardzo o przyszłość. Co więcej, oczekiwania dotyczące perspektyw produkcji w ciągu roku wyraźnie się poprawiają. Najwyraźniej obecna dekoniunktura jest traktowana jako przejściowa.

W ostatnich dniach mieliśmy serię publikacji indeksów PMI, które dają interesujący wgląd w bieżące nastroje panujące w średnich i dużych przedsiębiorstwach. Na początku miesiąca pojawiają się zawsze badania z przetwórstwa, a kilka dni później z sektora usługowego.
Światowy indeks PMI dla przetwórstwa wyniósł w grudniu 48,6 pkt, wobec 48,8 pkt w listopadzie. Wszystkie dane poniżej granicy 50 pkt oznaczają, że nastroje negatywne przeważają nad pozytywnymi.
Firmy raportują bardzo wyraźny spadek nowych zamówień. Ten spadek jest głębszy niż w przypadku bieżącej produkcji, co oznacza, że perspektywy na nadchodzące miesiące są słabe. W Stanach Zjednoczonych Markit raportuje, że spadek zamówień jest jednym z najgłębszych w historii badania (prowadzonego od 2007 roku). W Niemczech spadek jest opisany w badaniach jako „ostry”. Ogółem na świecie spadek jest najmocniejszy od połowy 2020 roku, a więc momentu, kiedy trwała jeszcze pierwsza fala pandemii COVID.
Bieżąca produkcja jeszcze rośnie, co pokazałem na wykresie. Wynika to w dużej mierze z faktu, że firmy realizują zaległe zamówienia. Ponadto badania nastrojów mogą nieco przeceniać skalę pogorszenia w biznesie, ponieważ przy dużej zmienności produkcji i cen indeksy oparte o zerojedynkowe odpowiedzi LEPIEJ/GORZEJ (tak konstruowany jest PMI) mogą słabiej wychwytywać złożoność zjawisk makroekonomicznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia na świecie z pogorszeniem warunków w sektorze przemysłowym.
Natomiast w badaniach PMI widać też wyraźnie światełka na końcu czarnego tunelu bieżącej dekoniunktury. Przede wszystkim, dość odporne na spowolnienie jest zatrudnienie. W skali świata więcej firm raportuje spadek niż wzrost zatrudnienia, ale zmiana jest mała – znacznie mniejsza niż wskazywałaby to na recesja w zamówieniach – i często wynika z odejścia pracowników przechodzących na emeryturę, a nie nowych zwolnień (tak jest np. we Francji). Bez spadku zatrudnienia nie będzie dużej recesji.
W wielu krajach firmy raportują wręcz wzrost zatrudnienia – tak jest w Niemczech, Włoszech, USA, Kanadzie, czy Japonii. Często wynika to z faktu, że firmom udaje się zapełnić długo utrzymywane wakaty. Zatem jest możliwe, że uderzenie spowolnienia w rynek pracy zostanie zamortyzowane przez spadek liczby wakatów, a nie wzrost bezrobocia.
Światełkiem w tunelu są również poprawiające się oczekiwania dotyczące przyszłej produkcji w perspektywie 12 miesięcy. To zjawisko widać właściwie wszędzie. Wynika ono m.in. z faktu, że mimo spadku nowych zamówień relacja ilości tych zamówień do ilości zapasów wyrobów gotowych zaczęła się poprawiać, a to jest istotny wskaźnik wyprzedzający cyklu koniunktury.
Na przykład, w badaniu z Chin, gdzie sytuacja jest bardzo słaba z powodu pandemii i jednoczesnego spadku zamówień eksportowych, mamy taką ocenę: „Chińscy producenci wyrazili w grudniu większy optymizm co do perspektyw produkcji w perspektywie rocznej. Oczekiwania dotyczące przyszłości poprawiły się do poziomu najwyższego od dziesięciu miesięcy, a firmy często przewidują wzrost produkcji w miarę poprawy sytuacji związanej z pandemią i stabilizacji warunków rynkowych”.
Poprawa ocen dotyczących przyszłości wynika prawdopodobnie z faktu, że przedsiębiorstwa rozumieją naturę obecnej recesji przemysłowej. Wynika ona w dużej mierze z bardzo rozchwianego cyklu zapasów, co jest jeszcze dziedzictwem pandemii. Natomiast zagrożenie polega na tym, że przedsiębiorstwa mogą nie doceniać nadchodzącej redukcji marż i słabości popytu konsumpcyjnego.