Joanna, dyrektor ds. logistyki, pisała artykuł o zerwanych łańcuchach dostaw do magazynu branży TSL. Kolejne wersje tekstu uznawała za kiepskie i wrzucała do kosza, a deadline zbliżał się nieubłaganie. W końcu redakcja zleciła materiał menedżerce z konkurencyjnej firmy.
Karol, specjalista personalny, odrzucił propozycję, by stanąć na czerwonej kropce i podzielić się swoimi radami dotyczącymi rozmowy kwalifikacyjnej ze społecznością TED. Uważa, że musi zrobić kurs z wystąpień publicznych, a wtedy za rok, dwa, ale nie wcześniej, zacznie przyjmować zaproszenia na konferencje HR.
Monika ma certyfikat potwierdzający znajomość business english, mimo to unika kontaktów ze współpracownikami i klientami z zagranicy. Twierdzi, że skoro nie mówi jak native speaker, lepiej w ogóle nie otwierać ust. Tymczasem karierę w międzynarodowych strukturach spółki robi jej kolega, który opanował angielski na poziomie podstawowym.

Wspaniale lub wcale:
Perfekcjoniści unikają wszelkich zadań, które mogłyby ujawnić ich rzekomą niedoskonałość. Dlatego osiągają mniej niż osoby, które akceptują swoje ograniczenia i słabości.
Adobe Stock
Problem tkwi w dzieciństwie
Czy rozpoznajesz się w którejś z tych osób? Czy ty także sabotujesz swój sukces, gdy do głosu dochodzi twój wewnętrzny krytyk? Czy wystrzegasz się wyzwań i koniecznego ryzyka oraz uprawiasz prokrastynację posuniętą do tego, że nie kończysz żadnego zadania? Jeśli tak — witamy w klubie ofiar perfekcjonizmu. Choć mało kto jest odporny na tę przypadłość, dotyka ona ludzi z każdego szczebla służbowej drabiny — nie stworzono jeszcze szybkich i skutecznych sposobów jej leczenia.
Najczęściej stosowane metody sprowadzają się do rad typu: „pamiętaj, że jesteś dość dobry“, „skupiaj się na osiągnięciach” czy „przestań porównywać się z innymi“. Wskazówki są pomocne, jeżeli nasza obsesja na punkcie doskonałości ma łagodną formę. Gdy jednak nie pozwalają rozprawić się z kompleksami, lękami i złym mniemaniem na swój temat, należy szukać dalej i dotrzeć do źródła problemu.
Naomi Shragai, terapeutka i autorka książki „Człowiek, który pomylił swoją pracę z życiem“, jest zdania, że ziarna neurotycznej postaci perfekcjonizmu są zasiewane na początku kariery zawodowej lub nawet w dzieciństwie. Pod tą tezą podpisuje się trójka bohaterów tego artykułu. Gdy zapytano Joannę, skąd się wzięło jej wieczne niezadowolenie z siebie, po dłuższym namyśle odpowiedziała, że odpowiada za to jej pierwszy szef. Ciągle ją strofował, przekonywał, że jest nie dość dokładna i za mało się stara. Każdy następny szef był bardzo z niej zadowolony. Również obecny nie szczędzi jej pochwał, ale Joanna wie swoje: niczego nie robi jak należy i tylko udaje profesjonalistkę. Lepiej nie wysłać artykułu na czas, niż obnażyć swoją rzekomą niekompetencję.
Oczekiwanie rodzica, że dziecko nie będzie popełniało błędów, że zawsze da z siebie wszystko, że nie spocznie, póki nie zrealizuje celu, wpływa negatywnie nie tylko na samo dziecko, ale także na rodzica. Jeśli dziecko nie spełnia nierealistycznych oczekiwań swoich rodziców, prowadzi to do wzrostu stresu rodzicielskiego, braku satysfakcji z bycia rodzicem i poczucia obciążenia tą rolą.
dr Konrad Piotrowski
psycholog, Uniwersytet SWPS w Poznaniu
Karol swój nadmierny samokrytycyzm zawdzięcza ojcu, zawodowemu wojskowemu, który koszarowy dryl przeniósł na domowy grunt. Karał syna za najdrobniejsze przewinienia — za spóźnienie do szkoły był zakaz oglądania telewizji przez tydzień, za trójkę z matematyki odebranie kieszonkowego. Dziś Karol rezygnuje z wszystkiego, co nowe i trudne, z obawy, że podejmując się wyzwań — jak np. wystąpienie na konferencji TED — poniósłby porażkę, która oznaczałaby utratę dobrego imienia na rynku i w firmie.
Łatwego dzieciństwa nie miała także Monika, której rodzice wierzyli, że tylko świadectwa z czerwonym paskiem zapewnią jej życie na dobrym poziomie. Nawet niedziele i święta musiała spędzać nad podręcznikiem. Niemal wszystkie jej popołudnia upływały pod znakiem korepetycji i zajęć dodatkowych. Pewnego razu pokazała matce rozprawkę, za którą dostała piątkę z plusem, a ta powiedziała jej, że uznaje tylko szóstki, niższe oceny świadczą o braku ambicji.
Monika spełniła oczekiwania rodziców. Zdobyła świetny zawód, pracuje w renomowanej korporacji, ale ma poczucie, że mogłaby osiągnąć więcej, zwłaszcza na arenie międzynarodowej, gdyby nie nabyte za młodu kompleksy. Przede wszystkim jej stosunki z matką są byle jakie — niby dzwoni do niej codziennie, odwiedza co tydzień, ale próżno szukać serdeczności w ich relacjach.
Środki zaradcze
W przypadku Moniki, Joanny, Karola i ludzi z podobnymi problemami nie ma łatwych rozwiązań, co jednak nie oznacza bezradności. Naomi Shragai uważa, że najpierw trzeba się zmierzyć z traumatycznymi doświadczeniami z młodości lub dzieciństwa. Trudno pokonać destrukcyjne przekonania bez zrozumienia, skąd się biorą — tłumaczy amerykańska terapeutka. Autoanaliza pozwala oddzielić zwykłe zwątpienie w siebie od patologicznego lęku i niewiary w swoje możliwości. Podobny skutek często przynosi rozmowa o swych problemach z zaufaną osobą. Dzięki temu można przekuć panikę w rozsądne samozwątpienie. Jeśli i to nie pomoże, pozostaje terapia.